26 grudnia 2013

Billy Elliot

   Postanowiłam obejrzeć sobie film. Tak po prostu. Słyszałam, że ten konkretnie jest bardzo wzruszający, opowiada o tańcu itd. itp. Ale ja i moja totalna gejoza (tzw. yaoizm przewlekły) i tu wykryły nowy pairing. No cóż, zboczenie zawodowe, rzekłabym, ale zanim o tym...
   Billy jest zwyczajnym chłopcem, pochodzącym z małego górniczego miasteczka. Półsierota, jego brat i ojciec strajkują, na dodatek musi opiekować się chorą babcią, czyli jego sytuacja nie jest zbyt kolorowa. Nie miał jakiś szerokich zainteresowań, chodził na boks raz w tygodniu i spędzał czas z przyjacielem Michaelem. Jednak pewnego dnia wszystko się zmieniło, kiedy zupełnie przypadkowo został na lekcji baletu. I spodobało mu się. Więc zaczął chodzić regularnie, pieniądze przeznaczone na boks, wydawał na naukę tańca. Jego nauczycielka, niespełniona balerina, odkrywa w nim niesamowity talent i postanawia uczyć go, by dostał się do królewskiej szkoły baletowej.
   Całej historii klimatu lat 70 i 80 nadała ścieżka dźwiękowa. Piosenki bardzo przypadły mi do gustu i myślę, że wielu innym będzie się już kojarzyła z chłopcem w baletkach. Zresztą, co ja mówię, cała oprawa, miasteczko i realia tamtych lat zostały oddane, tylko choćby przez sam strajk górników. Billy wybił się ponad to. W mieście, w którym górnikiem zostawało się z ojca na syna, on postanowił zostać tancerzem. Mimo, że tamten okres należy do przeszłości, przesłanie jest ponadczasowe: warto dążyć ku marzeniom! 
   Mówiłam coś o gejozie... A no tak. Michael, przyjaciel Billyego. Ale co ja sobie język będę strzępiła, obejrzyjcie, zrozumiecie. Ocena filmu 11/10, dziękuję, dobranoc, a teraz daję zdjęcia.





A teraz wam dowalę gejoze hue hue hue 



(Co z tego, że to tylko pożegnanie. Ja wiem lepiej.)



Jak wytresować smoka


http://upload.wikimedia.org/wikipedia/en/9/99/How_to_Train_Your_Dragon_Poster.jpg
 Tu nawet nie chodzi o to, że mam do tego filmu sentyment. Ja go po prostu kocham!
 Film opowiada o Czkawce - synu wodza wikingów. Chłopak ciągle pakuje się w tarapaty i nawet nie umie przytrzymać toporu, a aby stać się prawdziwym wikingiem musi zabić smoka. No i chłopak próbuje. Pewnego razu, podczas ataku smoków na wioskę łapie smoka, którego inni nawet nie widzieli, bo zawsze porusza się w mroku. Tylko że... nikt mu w to nie uwierzył.
 Z tego, co czytałam, film jest na podstawie książki "Jak wytresować sobie smoka", tyle tylko, że na potrzeby filmu spora większość została zmieniona. Zabierałam się co prawda do książki, ale internauci mnie skutecznie zniechęcili :D
 Naprawdę uwielbiam animacje DreamWorks'a, a tą w szczególności, za ich płynność, dokładność, dbałość o szczegóły. Na filmie nawet lekki podmuch wiatru widać na kożuszku głównego bohatera.
 Kolejnym plusem jest muzyka. Jak ja uwielbiam tę ścieżkę dźwiękową! John Powell odwalił kupę dobrej roboty, a i piosenka "Sticks and Stones" jest super. Wszystko dopełnia film i nadaje mu niesamowity klimat.
 Następne, co w filmie jest super to smoki. Poznajemy ich tylko kilka gatunków ale w Księdze Smoków mamy ich jeszcze 2389465946 rodzai, każdy wykreowany inaczej, na swój wyjątkowy sposób i ze swoim własnym charakterem. Smoki duże małe, ziemne, wodne, mistyczne, plujące kwasem, wodą, ogniem a nawet elektrycznością i gazem! Naprawdę jest w czym wybierać!
 No i oczywiście fabuła i zakończenie. Jeśli film jest na podstawie zmienionej książki, to ja im dziękuję, że ją zmienili! 1h 38 min dało mi radość na 4 lata! Uwielbiam wracać do tego filmu, nadal się wzruszać i ciągle przeżywać ten niebanalny koniec z przesłaniem. Myślę, że można śmiało powiedzieć, że skoro filmy animowane są kierowane stricte do dzieci, to ten dla tych małych się nie nadaje. Nie będą one w stanie do końca go zrozumieć.

 I ostatnie, co mi się w filmie podoba, to plakaty reklamujące go, a szczególnie ten, który wkleiłam na górze. Urzekł mnie od samego początku, i kiedy zobaczyłam go po raz pierwszy wiedziałam, że pokocham ten film.
 Moja ocena nie będzie dla was zaskoczeniem. 100/10 :D A moją ocenę niech poprą 2 nagrody dla filmu i 22 nominację!



25 grudnia 2013

Wesołych świąt!

Z okazji świąt bożego narodzenia chcemy życzyć wszystkim naszym czytelnikom spokojnych i radosnych świąt. Niech ten magiczny czas będzie przepełniony miłościa a nowy rok przyniesie samych cudownych chwil!
Zespol NaszeRO

29 listopada 2013

W Pierścieniu Ognia - film

   Oceniam oczywiście drugą filmową część Igrzysk Śmierci, na premierze nie byłem, ale dzień po, więc i tak było świeżo ;)
Film oczywiście pominął kilka dość ważnych kwestii, ale dał też to czego w książce nie było. Ale od początku, ponieważ nie chcę opisywać fabuły, bo to bez sensu, więc po prostu ocenię to co się widzi.
Mam wrażenie że osoba która nie czytała książek, a oglądała pierwszą część bez problemu połapie się w fabule. Bałem się, że nie będzie przedstawiony dostatecznie silnie wątek udawanej miłości Pety i Katniss, tak jak to było w pierwszej części filmu, ale akurat co do tej części nie mam najmniejszych zastrzeżeń. Idąc do kina, chciałem zobaczyć kilka rzeczy: stroje Kapitolu, jak wygląda wioska zwycięzców (jakoś nie mogłem jej sobie wyobrazić), grę wszystkich aktorów ( no dobra, Effie głównie :P ), jak będzie zrobiona arena, paradę trybutów i przedstawienie wszystkich w przeddzień igrzysk, oraz ostatnią scenę na arenie i turne zwycięzców. Ogólnie, nic mnie strasznie nie zawiodło, ale najpierw krótko o minusach by następnie skupić się na znacznie liczniejszych plusach :)
   Oczywiście boli pominięcie kilku scen, ale jest to nieuniknione w ekranizacjach. Miałem wrażenie, że film leci strasznie szybko i jest zdecydowanie za krótki, ale przynajmniej był treściwy. Nie mam żadnych zastrzeżeń co do gry aktorów, oraz brawa dla aktorki Effie (jednoczesny płacz, udawana euforia i radość podczas losowania trybutów... wbiła mnie tym w fotel)
Jeszcze raz mówię, że boli długość filmu. Akcja na arenie dzieje się bardzo szybko i brakuje mi więcej scen takich jak w jedynce (chociażby głupie chodzenie po lesie), no i błąd który strasznie mnie zniesmaczył, mianowicie lejek do wody, czytający zrozumieją ;)
   A teraz plusy ! Wszystkie stroje, stylizacje mieszkańców, trybutów (choć parada była opisana inaczej, kilka osób miało świecące stroje, w filmie tylko nasza kochana 12 błyszczy) i przedstawienie najważniejszych wątków. W książce często bywało tak, że opisy wielu trybutów były tak bardzo skąpe, że praktycznie nie dało się ich rozróżnić w jakiś scenach akcji, to samo w filmie, co szczerze mnie urzekło.
   No właśnie, własna interpretacja. Czyli sceny z turne w innych dystryktach niż 11 oraz prezentacja telewizyjna. Silnie podkreślają one atmosferę buntu, oraz niechęć samych kapitolańczyków do utraty swoich ukochanych celebrytów. Mówię tu o ciekawej sytuacji, kiedy Katniss czyta z uśmiechem na twarzy karteczkę od Effie, a ludzie karzą jej mówić co naprawdę myśli, oraz złość wszystkich trybutów i ich niechęć.
   Efekty specjalne? No myślę że 11/10 nie powinno nikogo urazić. Naprawdę, czyste arcydzieło, choć nie jestem pewien co do sceny zniszczenia areny, czy tak wyglądała ona w książce? wspólnie z koleżanką, z którą byłem w kinie, jesteśmy zdania że nie, ale aż znajdę ten moment w książce i sprawdzę (a co tam! Przeczytam jeszcze raz całą książkę i obejrzę jeszcze raz pierwszą część >:D)
9/10 Jeszcze raz, krótko </3 ale wszystko poza tym dopięte na ostatni guzik.
Wstawiam kilka fajnych fotek i zachęcam na pójście do kina :)



 


(jedna z najukochańszych scen. Ten strój Effie <3)

http://www.filmweb.pl/video/trailer/nr+3-31507 na  koniec moja ulubiona zapowiedź 


Betowała Zuzia-chan

15 listopada 2013

Zwiadowcy - seria

   12 części niesamowitej serii, tylko tak mogę opisać "Zwiadowców" Johna Flanagan'a. Autor stworzył niemal bliźniaczy do naszego świat, dodał tylko jakieś potwory w dwóch pierwszych częściach i wciągnął w to tysiące nastolatków na całym świecie. W końcu nie bez powodu każda z części jest bestsellerem. Fabuła, akcja, bohaterowie... wszystko to sprawia, że chce się to czytać!
   Historia zaczyna się w ok. 640 roku wspólnej ery w królestwie Araluen. Król Duncan jest sprawiedliwym władcą, w kraju dostatek, baronowie nie mają problemów. W lennie Redmont, w zamku o tej samej nazwie pięcioro piętnastolatków ma dokonać wyboru kim zostaną w przyszłości. Wszyscy są sierotami po bohaterach wojennych, toteż dobrotliwy baron Arald wziął ich pod swoje skrzydła. Czworo z nich miało jasno wyznaczone cele, a każdy znich był inny - na przykład Alyss chciała zostać kurierką, a Horace chciał zostać rycerzem. Jedynym, który nie był pewny swojego wyboru był Will, drobny, zwinny chłopak o nieposkromionej ciekawości. W końcu się okazało, że jego przyszłość była nawet wspanialsza niż śmiał marzyć.
   Seria opowiada o przyjaźni, trochę o miłości (ale tylko troszeczke!) i o wielu przygodach bohaterów: Willa,  Halta, Horace'a i później Alyss i Cassandry. Elitarny korpus owiany tajemnicą jest jak dla mnie idealnym tematem do pisania i budowania rzeczywistości w książkach fantasy. Jedna rzecz jest intrygująca - brak kompletny magii. Jednak po pewnym czasie przestało mnie nurtować kiedy pojawi się coś magicznego, a bardziej skupiłam się na opisach - sam fakt naciągania cięciwy był tak dokładnie wyjaśniony, że czułam, iż mogę tylko na podstawię tego prawidłowo strzelić z łuku.
   Autor jest dla mnie fabryką książek. Od 2004 roku wydał 12 części "Zwiadowców", zaczął nową serię (bynajmniej, pierwszej nie skończył), która ma teraz 3 części i napisał jeszcze kilka innych książek. Wszystko to cegiełki. Pozostaje się tylko zastanawiać skąd czerpie wenę i jak to sprowadzić do Polski.

26 października 2013

AMBASSADA

 Polacy mają, przynajmniej moim zdaniem, ten niezwykły dar, że z czasem śmieją się ze wszystkiego.

http://polibuda.info/uploads/entry/ambassada.jpg

 AmbaSSada.
 Komedia o Hitlerze?
 Why not? I nagle okazało się, że naprawdę jestem dziwna.
 Cudem się o filmie dowiedziałam. Serio, nie spodziewałam się, że będzie tak słabo reklamowany. Z jednej stronie to rozumiem - wywieszenie wielkiej swastyki w centrum nie koniecznie mogłoby być pochwalone.
 Mela i Przemek wprowadzają się do Warszawy, by zająć się mieszkaniem wuja mężczyzny (oraz jego kotem), do budynku, który przed '39 był ambasadą III Rzeszy. Już od samego początku jest z nim coś nie tak. Ponadto Przemek jest w trakcie pisania książki o sobowtórze Hitlera. W niedługim czasie para przenosi się w czasie, kilka dni przed pierwszym września. Poznaje dziadka Przemka, Antona, który pracując dla Rzeszy stara się im wykraść Enigmę. Kiedy Mela wpada w ręce Ribbentropa, mężczyzna zaskoczony jej znajomością planów wojny sprowadza do ambasady samego Hitlera.
  I okazuje się, że jest to niesamowicie śmieszne.
 W filmie możemy spotkać samego Führera i całą jego świtę oraz nawet sobowtóra Hitlera - Lepke'a. Nie pogardzono również wątkiem miłosnym (swoją drogą nawet całkiem skomplikowanym) czy poruszenia kwestii patriotyzmu. W filmie nie bano się zniszczenia naszego porządku świata i stworzenia zupełnie nowej europejskiej historii. Komedia może się wydawać dla niektórych czasami ciężka (jeśli nie wyjdziemy z założenia, że jej główny wątek nie jest ciężki) ale jednak rozkłada na łopatki. Dużym plusem też są historyczne stroje (ah, te mundury ♥) i sprzęty. Generalnie wszystko ładnie opakowane, a i zawartość nie rozczarowuję.
 Ale, ale! Myślę, że pójście na komedię, nie wiedząc o co w ogóle chodzi w II wojnie światowej (głęboko wierzę, że nie ma takich Polaków!) jest trochę bez sensu. Warto dowiedzieć się co nieco, by nadążać za akcją chociaż odrobinę. Aczkolwiek film jest bardzo przejrzysty, i znalazłam tylko kilka momentów, kiedy widz mógłby się zastanawiać, o co chodzi.
 Podsumowując daję 10(0000000000000000000)/10. Za humor, za kawałek historii, za niebanalne zakończenie. I oczywiście za kota!
 A ze względu, że film był naprawdę dość słabo reklamowany wrzucam zwiastun.




Ja chce na to iść jeszcze raz! ♥

15 października 2013

MNQ's planet terror

Dziś ocena strony internetowej, a właściwie to twórczości autora internetowego który ukrywa się pod nickiem MNQ.
Wielu z was pewnie jeszcze nie wie o kogo chodzi, ale kiedy usłyszycie hasło człowiek skurwiel od razu skojarzycie kogo mam na myśli. I tu wstawiam ostrzeżenie, że treść która znajduje się poniżej zawiera obrazę wszelkich wartości, zasad moralności, równości itp. itd.
Pierdu pierdu, ale nie zbijamy bąków, tylko przyglądamy się temu całemu chamstwu.
Ogólnie internet jest dla mnie synonimem wolności. Możemy tu zobaczyć wszystko, często dużo więcej niż pierwotnie byśmy chcieli. Więc jeszcze raz ostrzegam. Jeżeli uważasz swoje poglądy za świętość, religie za jedyną prawdziwą, jeszcze możesz się zatrzymać, ale nie zachęcam do tego :D
Z mojego wywiadu z MNQ ( tak tak, mam wirtualny kontakt z takimi sławami ) wynika że na co dzień jest on spokojnym człowiekiem. Więc czemu tworzy taki komiks? "Ten komiks to taki wentyl bezpieczeństwa przez, który daję upust frustracji i wszystkiemu temu co mnie bawi albo wkurwia w tym kraju"
Średnio mnie obchodzą sprawy polityczne, ale i tak ogarniam o co chodzi gdy komiks o takiej tematyce się pojawi, więc widzimy kolejny plus, uniwersalność i wbrew pozorom, łatwość odbioru.
Ale wracając, co możemy znaleźć na tej stronie- http://mnq-planet.pl/strona-glowna - ?
Gdy coś jest nagłaśniane przez dłuuuuuuuuuuugi czas w telewizji (historia Madzi z Sosnowca, Smoleńsk) to tu na pewno znajdziemy o tym obrazek. Mamy też ciekawy komentarz różnego rodzaju sytuacji bardziej codziennych. Na przykład krótkie podsumowanie hipsterów, czy też wizerunek kościoła.
Ale co ciekawe i co najbardziej kocham w tej stronie to komiksy po prostu humorystyczne, oczywiście mega chamskie i bezczelne, ale bez tego nie miały by w sobie tyle śmiechu.
Mamy tutaj wiele serii : Miras i szwagier, krótka rozprawka, depresyjny człowiek, biblioteka i oczywiście najbardziej rozpoznawalny CS ( człowiek skurwiel )
Każda jest oryginalna i pomysłowa. I co ciekawe przedstawia inny światopogląd. Na przykład CS to oczywiście chamstwo głównego bohatera i brak wszelkiego poszanowania, oraz jego silna osobowość. Biblioteka przestawia życie bibliotekarzy, dla których książki są wszystkim, a bycie praktykantem jest czymś najgorszym na świecie.
Każda seria przestawia nam inną część "prawdy życia" mówiąc głębiej. Gdy chcemy poznać zdanie innych ludzi czytamy CS, gdy interesuje nas prawda o Polsce sięgamy po najnowszą serię Miras i szwagier, a gdy coś o codzienności oraz niejednokrotnie o hipokryzji różnych osób, 65 000 000 B.C. jest idealne.
Już mówiłem komu nie polecam tej strony, a komu polecam? Wszystkim pozostałym :) Jeżeli masz do życia dystans to znajdziesz to coś dla siebie.

Teraz grafika, czyli moje ulubione momenty ze wszystkich komiksów oraz link do całości. Może to trochę spam, ale co tam :D


 Krótka scena z jednego z moich ulubionych komiksów 


To co się czasem każdemu z nas ciśnie na usta..

Ciężkie jest życie baletnicy... 


Obrazek który stał się hitem internetu !   

Czasem nie ogarniam wyobraźni autora... 

Dowód na to że ta strona nie jest dla każdego 

I na koniec komentarz polityczny 

Widać różnicę miedzy starymi a nowymi obrazkami, autor po prostu staje się coraz lepszy :D
A na koniec rarytas dla fanów człowieka skurwiela. Nie wiem czy jest to fakt oddany do opinii publicznej ale i tak go ujawnię.  Jest to info co znajdziemy w papierowym CS 
"To co teraz będzie wydane na papierze to odświeżone dwa pierwsze sezony. Treściowo nie ma tam za wielu nowości, zaledwie jakaś kosmetyka (poprawione dialogi). Natomiast od strony wizualnej to rzecz zrobiona zupełnie od podstaw, styl oczywiście mój, ale wygląda to nieporównywalnie lepiej od oryginałów, które zostały stworzone przy pomocy myszki"

12 października 2013

Naznaczony : rozdział 2

Jest to ten typ horroru w którym nie rozumiemy wszystkiego aż do samego końca filmu.
Nie jestem pewien czy wszystko w nim dobrze zrozumiałem, ale nie przeszkodzi mi to w ocenie ponieważ nie wnikamy w fabułę! :D Zresztą tak jak zwykle
Co mnie w nim urzekło? To że jest kręcony w taki sposób że rzeczy takie jak ruszające się drzwi, czy pianino które samo gra w pewnym momencie staje się dla nas czymś normalnym, ale nadal trzymającym w napięciu. Więc jest to ( przynajmniej według mnie) horror nawet dla osób o niezbyt silnych nerwach.
Kolejną fajną rzeczą jest przedstawienie świata duchów, w inny i ciekawy sposób. Nie chce mówić w jaki bo to zdradziło by trochę za dużo fabuły :P
Wszystko jest ze sobą powiązane w sposób który nie dało by się chyba rozrysować, jest to taki plus minus. Ponieważ widać dzięki temu ile pracy w cały film włożono, ale stawia nas to czasem w sytuacji w której po prostu nie rozumiemy nic z tego, co się dzieje na ekranie. Ale nie jest to przeszkoda która powstrzyma was przed obejrzeniem tego filmu, przynajmniej mam nadzieje ;)
Co mi się podoba? Tak, tak, wpływ chorej psychicznie matki na dziecko. Znowu jakiś ciekawy pomysł który teoretycznie nie jest taki straszny ale po chwili zastanowienie, może zniszczyć daną osobę. I co ciekawe mamy 2 postacie komiczne. Co jest mega wyjątkowe, jak na wszystkie horrory które oglądałem. Nie są to postacie które rzucają ironiczne teksty a potem są z nimi straszne sceny. Dwóch łowców duchów którzy zawsze wprowadzają coś śmiesznego. Każda scena z nimi wywoływała śmiech na sali, i to przez to co robili, bo żadnych teksów dobrych to oni nie mieli :P
Ogólnie film oceniam pozytywnie ale Oskara bym mu nie dał. Jest kilka momentów kiedy podskakujemy na fotelu, ale ogólnie bardziej boimy się sytuacji, niż wyskakujących znienacka postaci itp.
A dam 7/10. Na wyjście ze znajomymi zarąbisty film
I jeszcze kilka fotek




To naszych 2 komików i... tego nie powiem >:D 




8 października 2013

Rafael Bielecki - Pół roku bez wyroku

   Tak patrze na te moje recenzje, a tu same dramaty i melodramaty o gejach, horrory, kryminały, okultyzmy, hakerzy i demony... A może by tak coś wesołego? No i znalazłam! Parodia, pastisz i to w dodatku Harrego Pottera! Czysty absurd! No i znowu o gejach! czyż nie ma lepszego połączenia?
   Żeby móc wczuć się w tę jakże skomplikowaną historię, trzeba mieć jakiekolwiek pojęcie o Rowlingowskim Świecie czarodziei. No bo jak skojarzyć zmienione nazwiska, np. Dunbelbore, Mafroy albo Lupsin, nie znając ich oryginalnych odpowiedników? Skąd mam niby wiedzieć co to galeplony, eliksir martwej śmierci, albo to całe kwiczenie? Zatem, pierwsze wymaganie: podstawowa wiedza o serii o Harrym Potterze. Drugim warunkiem są mocne nerwy i poczucie humory, bo fabuła i język są nieco... *ekhm* oryginalne... Spełniasz oba warunki? Zatem zaczynamy zabawę...
   Wyobraź sobie typowego polskiego szesnastolatka z nieco zrytą psychiką, barwnym słownictwem, mentalnością Jasia Fasoli i zerowym instynktem zachowawczym tudzież przetrwania. Wspomniałam, że jest tyczkowatym brunetem z nieposkromioną fryzurą i zielonymi oczyma? Już tylko blizny na czole brakuje... Poznajcie Rafaela Bieleckiego! Chłopaka, którego się kocha, albo nienawidzi, wedle gustu. Teraz zastanówcie się, co by się stało, gdyby takiego frajera wysłać do szkoły magii i czarodziejstwa... Tak, Armagedon (przez duże "A"!) to mało powiedziane i może na początku naprawdę jest źle, ale później może być tylko lepiej, prawda?
   Bielecki w Hogparcie nie tylko zgłębia tajemnice magii, machając jakimś badylem, ale także zdobywa nowe *ekhm* przyjaźnie. Na pewno istotnym elementem życia są jego współlokatorzy, mianowicie Regulux Brack, Severyn Snake i (co najważniejsze) Lucjusz Mafroy, oraz piękne, aczkolwiek nieco straszne, bliźniaczki Anika i Sylwita Darckmond. Oczywiście nie może też zabraknąć wrogów "cudownej" paczki, toteż na scenę wchodzą Janes Pozzer i Seriusz Brack, zwany także Brackiem Juniorem. Chociaż nic nie jest w tej książce/ tym ficu (Mam nadzieję, że nie muszę wyjaśniać, co to jest FanFiction?) jednoznaczne. W każdej chwili twoja niańka alias blond Chuck Norris alias twój przyjaciel może się zmienić w kogoś więcej... (Bielecki, ty cioto, nawet o tym nie myśl)
   Nie da się tutaj przebrnąć przez choćby jedno zdanie nie wybuchając śmiechem, albo nie ucząc się nowych przekleństw (nie tylko po łacinie!). Absurd na absurdzie absurdem pogania, co nie znaczy, że fabuła jest źle poprowadzona. Całość to absolutny majstersztyk i tylko czekać literackiego nobla. Teraz zapytacie, któż to napisał to dzieło? Odpowiedzialna za moją rozwaloną do szczętu psychikę (ze śmiechu?) jest Pani Anika Stasińska. Na początku opowieść o panu Rafaelu była w formie ff, tworzona w dość dużym przedziale czasowym (pięć lat) na pewnym blogu. Niedawno zainteresowało się nim Kotori (wydawnictwo, które się specjalizuje w historiach o homoseksualiźmie) i wydało na papierze. Jak to się skończyło? Odpowiedzcie sobie sami, bo ja czekam na drugą część.

A tutaj jak opisuje Rafaela sama autorka: 
"Ano ja. Mam szesnaście lat i chęć znalezienia się gdzieś, gdzie ludzi nie ma wcale, a szkoły to egzotyka. Traf do liceum, człowieku i przeżyj - powodzenia!Ja miałem pecha i nie trafiłem tam gdzie powinienem. Hogwart otworzył dla mnie swoje podwoje i zamknął w sobie jak więzienie - po prostu zajebioza. Na dodatek ciągle odkrywam w sobie nowe pokłady orientacji seksualnej, tak więc mimo tego iż spacerniak nie jest najprzyjemniejszym miejscem, jakoś udaje mi się fukcjonować i nie zostać kajdaniarzem..." 

Daję wam jeszcze link do internetowej wersji ( A co! Znajcie moją łaskawość) 
Chociaż i tak zachęcam do zakupu papierowej... w sumie, jak przeczytacie. to i tak kupicie...

 
 

2 października 2013

Ostre Przedmioty

Typowy amerykański thriller, dlaczego typowy? Główny bohater jest z nami 24 na dobę, jest on mega pesymistą, nie jest głupi ale nie uważa się za inteligentnego. Ma również na imię Camille i jest dziennikarką ale to już nie jest obowiązkowa część A.T.
Jak już napisałem nasza główna bohaterka jest dziennikarką. Kiedy tylko udało jej się dorosnąć wyniosła się z małego miasteczka, ale nie ucieka ona na zawsze. W jej rodzinnym miasteczku ( którego nazwy nie mogę sobie za cholerę przypomnieć :P ) Dochodzi do 2 podobnych zbrodni na małych dziewczynkach. A ponieważ jej szef zna się na rzemiośle dziennikarskim wie że miejscowej dziewczynie będzie łatwiej zdobyć informacje niż komuś z zewnątrz. Więc Camille bez krzty radości jedzie na spotkanie z matką, ojczymem i przyrodnią siostrą, oraz z całym miasteczkiem.
Zabójstwa łączy to ze zamordowane zostały małe dziewczynki, nie były one gwałcone a ich zęby zostały wyrwane. Nikt nie wie co się dzieje, przyjezdny przystojny policjant czuje się nieswojo w tak małej mieścinie, a trzynastolatki obciągają w lesie i na imprezach. Poprzednie zdanie świetnie świetnie opisuje klimat tej książki.
Bardzo podoba mi się opis przeszłości naszej dziennikarki. Jest on przedstawiony z niezwykłą lekkością jak na takie tematy, wszystko jest po prostu mega dobitnie szczere. Jak się pewnie domyślacie ona się kiedyś cieła, ale w sposób dość specyficzny którego nie chce zdradzać.
problematyka 7/10
sposób pisania 10/10
długość 6/10 - mało mi :D
zakończenie ? 11/10 kompletna zaskoczka
Wkrótce ocenię horror "Naznaczony" rozdział 2 ;)

30 września 2013

House of boys - Dom chłopców

   Jak zapewne większość z was zauważyła, częściej oceniam treść niż oprawę, reżyserię czy aktorstwo (czyli sprawy czysto techniczne). Przyczyna tego jest prosta - kompletnie się na tym nie znam. Zatem, kiedy trafiłam na ten film, pierwsze co pomyślałam "kurde, ten film jest zaje*isty!". A znalazłem go zupełnie przypadkowo, szukając tytułów podobnych do "Tajemnicy brokeback mountain". Tak, macie rację. Znowu recenzuję dramat o gejach...  Kiedy tak o nim myślę, to nie jestem w stanie ocenić jak został nakręcony, fabuła mnie po prostu wciągnęła (ta, fabuła. Wszyscy ci wierzą) i trzymała do ostatniej sekundy w żelaznym uścisku, więc naprawdę trudno mi Teraz napisać zupełnie obiektywną recenzje.
   Pierwsza scena była dość *ekhm* nietypowa... Powiedzmy, że w pewnej szkolnej łazience poznaliśmy Franka. Osiemnastolatka, który raczej nie ukrywa swojego homoseksualizmu. Nie oszukujmy się, już na samym wstępie są sceny co najmniej +16 (powiedziała piętnastolatka). W każdym razie, jesteśmy świadkami jak chłopak ucieka z rodzinnego domu i trafia do samego centrum legendarnego Amsterdamu lat 80. Kilka drobnych zawirowań i Frank kończy bez dachu nad głową i z kilkoma torbami dobytku. Właśnie w takim nieciekawym stanie trafia do tytułowego Domu Chłopców, czyli po prostu klubu ze striptizem. A znajduje tu nie tylko miłość o imieniu Jake, ale także dobrych przyjaciół. Niestety nie wszystko, co zaczyna się dobrze, dobrze się kończy, bo właśnie wtedy europę nawiedza AIDS, znany także jako rak gejów... Historia jest podzielona na trzy akty i epilog, z czego każdy opisuje konkretny etap życia bohatera. Uważam że to ciekawy zabieg i pomógł uporządkować wszystkie wątki.
   Z tym +16 to przesadziłam... to jest definitywnie +18 (co ty tu jeszcze robisz?). Na szczęście sceny nie są nachalne, a fanserwis nie razi oka, jest to po prostu integralna część fabuły, nic nie poradzisz. Historia ta nie opowiada o życiu striptizera, tylko o nieszczęśliwej miłości, chorobie, marzeniach i smutnej rzeczywostości. Jednym się udaje: Angelo zmienia płeć, Emmę odnajduje jej syn, ale jednak nie wszyscy mieli tyle szczęścia. Naprawdę polecam ten film, chociaż sama się na nim popłakałam. Pokazuje on w idealny sposób, jak nasze życie może diametralnie się zmienić z dnia na dzień.
  

10 września 2013

Tajemnica Brokeback mountain

   Pewnie wielu z was kojarzy ten tytuł. Znany jest on głównie dzięki ekranizacji (zdobyła ponad 80 nagród branżowych, w tym 3 oskary i 64 nominacje), reżyserii Anga lee, twórcy takich filmów jak "Rozważna i romantyczna" czy "Życie Pi". Jednak ja nie będę mówić o filmie. Dla mnie "Tajemnica Brokeback mountain" to nic więcej jak 22 stronnicowe opowiadanie o zakazanej miłości i o tym chcę wam właśnie opowiedzieć.
   Akcja zaczyna się w latach 60 ubiegłego wieku w stanie Wyoming. Dwóch dziewiętnastolatków wyjeżdża z domów i zatrudnia się latem jako wypasacze (nie wiem jak to napisać O.o) owiec u zbocza góry Brokeback. Żyli przez dwa miesiące kompletnie odcięci od świata, skazani na swoje towarzystwo. I wtedy rozkwitła miłość... Niestety noe przypuszczali, że ktoś mógł ich widzieć...
   Tutaj przerwę opis fabuły. Wielu z was zapyta; Jak to? To jest tylko jakiś western o gejach?! Otóż nie. Historia ta nie byłaby tak wyjątkowa, gdyby to była np. para heteroseksualna. Wyszedł by z tego melodramat i to niezbyt wysokich lotów. Porusza ona jako pierwsza tek otwarcie tematy homoseksualne i problem homofobii.
   Powróćmy zatem do bochaterów. Od pamiętnej przygody pod górą minęły cztery lata. Panowie się ustatkowali, mają dzieci... jednak nadal nie potrafią zapomnieć o sobie. Wtedy jeden z nich wysyła telegram z prośbą o spotkanie... i od tego momentu wszystko zaczyna się psuć... Zaczynają  się regularnie spotykać, mają wspólne plany i tak 4 lata zmieniają się w 20 lat. 20 lat miłości, która końzy się tak nagle, jak się zaczęła (nie powiem jak i dlaczego)
   Opowiadanie naprawdę mi się podobało. Napisane lekkim stylem, niewymuszone, pokazywały z pozoru grubo ciosanych, prostych bochaterów, jednocześnie czyniąc ich niesamowicie wrażliwymi. Nie jest może wybitne, ale jestem pewna, że każdy po przyczytaniu go inaczej spojrzy na świat. Może nie zlikwiduje problemu homofobii, ale pokazujd nam, że miłość jest miłością i każda jest sobie równa... Szkoda tylko, że ma takie smutne zakończenie...

http://moje-kroniki.blogspot.com/2013/09/opowiadanie.html
tutaj daję link do opowiadania, choć zachęcam do wydania papierowego (z resztą dostępnego w polsce i to po polsku!)

4 września 2013

Tunele pierwsze 5 części

Właśnie przed chwilą doczytałem się że 6 część tej serii jak na razie nie ukazała się w Polsce, a mój angielski nie jest na tyle doskonały żebym pokusił się o czytanie anielskiej wersji, więc po prostu będę grzecznie czekał, ale czy się doczekam? Tym czasem zajmę was podróżą do głębia ziemi, razem z Willem i Chesterem.
Nie będę omawiał każdej części po kolei bo tu nie o to chodzi, przedstawię wam całą serie, taka recenzja powinna was zaciekawić albo odrzucić.
Książkę dostałem w ok 2005, na bodajże urodziny. Jednakże kilka pierwszych rozdziałów kompletnie mnie nie zaciekawiły a nawet odrzuciły, więc porzuciłem te serie. Ale jakiś czas tamu miałem ten sam problem który łapie czasem każdego z nas, nie miałem co czytać. W czeluściach mojej półki z książkami znalazłem tą pozycje i zacząłem czytać TUNELE na nowo. Coś tam pamiętałem, ale tym razem dałem się wciągnąć,
Will kocha kopać w ziemi. Ponieważ jest albinosem nie dziwi to jego rodziców, matki która całe życie spędza przed telewizorem oraz ojcem który jest kustoszem w miejscowym muzeum.
Ojciec Willa zaczyna coś zauważać w ich mieście, na przedmieściach Londynu zaczęli się pojawiać kolejni dziwni jegomoście, o czarnych długich płaszczach i podejrzanie białej skórze.
Czary mary i nagle Will zaczyna poszukiwać ojca który zaginął ni z gruszki nie z pietruszki. W jego dzienniku znajduje wiadomość o dziwnych osobnikach. Zaczyna własne dochodzenie w którym pomaga mu kolega Chester. Oboje w szkole nie są zbyt lubiani. Will przez kolor skóry, a Chester przez problemy ze skórą ( nie pamiętam nazwy ale obaj chłopcy nie mogli przebywać długo na słońcu )
Problemy ze skórą są tak naprawdę powodem początku przyjaźni chłopców. Ale znalezienie korytarza w piwnicy Willa sprawia że mają spólny cel, odkopać zakopany tunel.
A co się potem dzieje? No własnie dużo!
Każda seria opisuje pewne miejsce, które zdaje się być straszne, niedające szans na przeżycie choćby jednego dnia, oraz napawa nas ( czytelników ) strachem. Jak łatwo się domyślić bohaterowie zawsze na koniec lądują w tym miejscu, albo w kolejnej części. To chyba powód dlaczego to wszystko jest takie wciągające. Fabuła jest przemyślana i naprawdę występuje tu dużo powiązań. Ale nie są one skomplikowane tylko wyjątkowo łatwe i przyjemne. Jeżeli ktoś będzie chciał zacząć nie od pierwszej części, szybko zostanie za to ukarany, jak? Po prostu nie będzie wiedział wielu podstawowych rzeczy. To co na początku jest dla nas nie zrozumiałe i dziwne ( świetlne kule, mroczne światło ) w kolejnych częściach staje się czymś naturalnym, świat książki jest po prostu niezwykle dopracowany.

Problematyka? Nic szczególnego, typowa przygodówka. Choć był jeden bohater który mi się strasznie podobał. Marta. Dziewczyna która żyje sama od 2 lat, więc jest trochę dziwna, ale im dalej czytamy jej przygody nie wiemy, czy jest ona naprawdę chora, czy też tylko reszcie bohaterów tak się wydaje. Tak jest tylko do pewnego momentu. Mianowicie czwartej części, ale nie chce nic mówić bo ten moment jest zbyt zajebisty żeby przyszłym czytelnikom go popsuć :> Jest on dość dramatyczny a nawet obrzydliwy, ale pokazuje chorobę psychiczną w pełnej krasie. Nie jest to oczywiście wina Marty, choć i to nie jest jasne. I kolejny plus książki. Niektóre rzeczy nie są powiedziane wprost. My decydujemy jak według nas było.

Nie czuję niedosytu po nieprzeczytaniu ostatniej części, oczywiście jeżeli zostanie ona przetłumaczona chętnie przeczytam, ale nie jest to pustka w sercu którą muszę zapełnić.

Ocena 8/10
Pozycja naprawdę fajna ale czytałem lepsze. Oczywiście jest tu opisana przyjaźń i miłość, ale to za mało dla mnie! Ja żądam głębokich książek :D Ale polecam jak ktoś lubi dłuższe serie, na pewno nie będzie się męczył. Najbardziej lubię trzecią i czwartą część, otchłań rządzi :D





29 sierpnia 2013

DYWIZJON 303

Tęskniliście?
Tęskniliście C:

 Każdy z nas co najmniej raz w życiu był na nudnej lekcji. Kiedyś, siedząc na języku polskim, pod czujnym okiem nauczycielki, kartkowałam podręcznik. Natrafiłam na fragment starej lektury szkolnej.
 "Dywizjon 303" opowiada o losach polskiego dywizjonu w Bitwie o Anglię '44, o ich sukcesach, zwyczajach, przekonaniach, zdolnościach, ale czasami też o złych decyzjach, stratach i, jak to na wojnie bywa, śmierci.
 Książę czytało mi się bardzo przyjemnie. Mimo, że pojawiło się w niej wiele danych (nazwy dolin, terenów,  samolotów, jednostek wojskowych) wszystko było naprawdę przejrzyste. Nawet, kiedy podawano strącenia samolotów wroga czytelnik nie musiał się zatrzymywać i zastanawiać, czy to dużo czy mało, bo zaraz, w następnym zdaniu wszystko było wyjaśnione. Książkę również urozmaicają rysunki rysowane bezpośrednio na polu walki (albo pod polem walki, w końcu wszystko działo się w powietrzu) oraz oryginalne zdjęcia przedstawiające załogę dywizjonu.
 Jedyne, co w książce mi się nie podobało, to pierwszy rozdział. Autor wspomina wielkich, odważnych polaków i  mówi, jak szybko zostali oni zapomniani. Można to jednak interpretować w inny sposób - my, Polacy, powinniśmy sprawić, by o naszych bohaterach się nie zapominało.
 Czytając tę książkę utwierdziła się po raz kolejny w przekonaniu, że dla Polaka nie ma rzeczy niemożliwych. Dywizjon 303, polski zespół, ustrzelił i sprowadził na ziemie najwięcej hitlerowskich maszyn, ryzykując przy tym swoje życie. Ważną część zespołu pełnili również mechanicy, który potrafili pracować całą noc, by następnego dnia wszystkie Hurricary były gotowe do startu.
 Jakby nie patrzeć, książka skupia się głownie na przebiegu walk powietrznych i na podsumowaniu ich. Przez całą książkę przetaczają się nazwy niemieckich i brytyjskich maszyn. Nawet śmierć kogoś z zespołu nie jest istotna, ponieważ w powietrzu coś nagle się dzieje. Opisy walk są przejrzyste i zrozumiałe, nawet dla kogoś tak nie w temacie jak ja. "Dywizjon 303" mówi o sprycie Polaków, ich zaradności, spostrzegawczości i talencie, ale przede wszystkim zawziętości od ostatniego treningu aż po wygranie Bitwy o Anglię, jedynej bitwy stoczonej jedynie w powietrzu. Autor ciągle wspomina, jak wielkie sukcesy osiągnęli polscy piloci na tle innych dywizjonów. Wspomina również kilka razy o Dywizjonie 302, również polskim, który również nie leniuchował.
 Tak szczerze to nie wiem, komu polecić tę książkę. Może komuś, kogo interesują polskie losy podczas II Wojny Światowej. I pasjonatom samolotów też. Ale chyba przede wszystkim każdemu, kto lubi usiąść i przypomnieć sobie, jak cudownym narodem jesteśmy. Bo w końcu Anglicy szybko się przekonali, ile potrafi polski dywizjon ;)
 Z ocena będzie ciężko, bo nie czytałam innych książek tego typu. Myślę, że 9/10 będzie w porządku.-1 tak na wszelki wypadek ;)
 
 Aaaaaa teraz ogłoszenia:
- Nasz kochany założyciel, pan i władca prosił, bym wspomniała o niedawnej sytuacji. Rufi dostał wiadomość na GG z prośbą oceny bloga, jednak adres nie wyświetlił się, ponieważ Rufi nie miał tej osoby w zapisanych kontaktach Dlatego gorąca prośba: wszelkie blogi, piosenki, filmy czy cokolwiek do oceny zostawiajcie w komentarzach. Dzięki temu nigdzie nie zaginą ;)
- Wiem, że dział "Oceniliśmy" prezentuje się raczej kiepsko: jedne linki się podkreślają, inne nie, kolorystyka też pozostawia wiele do życzenia. Kiedyś jakoś to ogarniałam, teraz pojawia się zbyt dużo nowych ocen, dlatego postaram się tam zrobić remont. Musicie mi jednak dać czas na olinkowanie wszystkiego. Z góry dziękuje :)
- Jeśli znacie jakąś ocenialnię blogów, błagamy, dajce adres! Szukamy z Rufim, szukamy a oni albo nie odpowiadają, albo nas odrzucają. Bardzo chcielibyśmy usłyszeć opinię na nasz temat, więc to dla nas bardzo ważne.

25 sierpnia 2013

Another

   Wśród Otaku* mówi się, że nie jesteś prawdziwym fanem M&A* jeżeli chociaż nie kojarzysz trzech klasycznych scen:
1. Psychiczne laski zabijają się nawzajem (Higurashi, Mirai nikki, jest bardzo wiele opcji...)
2. Czerwonowłosy bisekualista macha naokoło piłą łańcuchową (kuroshitsuji)
3. Dziewczyna spada ze schodów i parasolka przebija jej gardło (Another)
I dzisiaj będziemy mówić o tej trzeciej.

   Another jest mangą, którą każdy powinien przeczytać, nawet tylko dlatego, że jest po prostu klasyką gatunku i  jest to jeden z niewielu horrorów jakie przeczytałam i  mi się na prawdę podobały. Historia zaczyna się 26 lat temu, kiedy Mei Misaki, chodzący ideał, tuż po przejściu do klasy trzeciej ce, ginie w wypadku. Wszyscy uczniowie byli tak przygnębieni jej śmiercią, że zaczęli udawać, że Misaki wcale nie umarła. Rozmawiali z nią, odprowadzali do domu, a nauczyciele razem z nimi. Jednak horror zaczął się wtedy, gdy na pamiątkowym zdjęciu klasowym Mei pojawia się naprawdę.
   Powróćmy teraz do czasów współczesnych. Ciężko chory Kouichi Sakakibara przeprowadza się do rodzinnego miasta jego zmarłej matki, Yomiyamy, miesiąc po rozpoczęciu roku szkolnego. W nowej szkole poznaje pozornie ignorowaną przez innych uczniów klasy 3C, Mei Misaki. Razem z nią próbuje powstrzymać klątwę ciążącą na klasie, a powodującą śmierć wspomnianych uczniów i ich krewnych. 

   Wydanie (w wyjątkowo dużym formacie A5) jest naprawdę dobre. Tłumaczenie, matowo-błyszcząca obwoluta i oryginalna okładka. Szkoda, że przy tym droższe (przeciętna manga - 20 zł, Another - 25 zł). Niby 5 zł to nie tak dużo, ale to jednak tych 25% przeciętnej ceny. Nie zmienia to faktu, że naprawdę warto kupić (na temat anime się nie wypowiem, bo nie oglądałam). Kreska także przyjemna dla oka, ździebko mroczna, ale w końcu to horror. Nie ma co narzekać, tylko lecieć do empika (czy tam innego sklepu z mangą) i kupować (ale reklamuję xD).

*Otaku (jap. おたく lub オタク) – środ. miłośnik japońskiej popkultury, głównie anime, mangi i gier komputerowych. Termin stosowany głównie przez środowiska miłośników japońskiej popkultury jako określenie miłośnika takowej, aczkolwiek spotkać można się również ze znaczeniem rodzimie japońskim, określającym osobę izolującą się od życia w społeczeństwie, która nie opuszcza swojego pokoju bojąc się kontaktu z innymi ludźmi.
*M&A - manga i anime.

23 sierpnia 2013

Wiecznie żywy

Dziś na celownik książka którą wracając z koloni ( 2.5 dnia w autokarze - dziwne żeśmy się tym smrodem nie podusili :P ) pożyczyłem od kolegi. Ponieważ książkę którą wziąłem na wyjazd skończyłem wcześniej, a nudziłem się jak cholera.
Jest to romansidło dla nastolatek, dlatego zastanawia mnie skąd on to miał, ale to już nie mnie w to wnikać, a na pewno nie w tej ocenie
Mamy historię R. Tak, R to imię. Jest to ok 17 letni chłopak, ubrany dość elegancko, a i jeszcze coś. R jest trupem. Nie wie jak umarł, ale musiało to być coś specyficznego ponieważ jego ciało i ubranie jest tak naprawdę nienaruszone przez żaden widoczny uraz. Nie jest też na wpół zjedzony, tak jak niektórzy jego w spół mieszkańcy lotniska. Jednego z wielu miejsc gdzie trupy przebywają pomiędzy polowaniami, jęczą, mają szkoły, odprawiają msze i tym podobne pierdoły.
Podczas jednego z polowań R spotyka Julie. On od razu czuje że coś jest nie tak. Ona na szczęście nie widzi jak R pożera mózg jej chłopaka. R postanawia ocalić Julie i zaciąga ją na lotnisko gdzie ją chowa.
Cała sytuacja jest dziwna. R próbuje rozmawiać ciekawie z dziewczyną ale przy zgniłych wargach jest to trudne. Kilka sylab w jednym zdaniu jest i tak nie lada osiągnięciem.
Nie chce zdradzać fabuły bo ta jak na takie romansidło jest naprawdę zmienna.
Problemy są różne. Nie tylko to że jedno z młodych kochanków teoretycznie powinno spoczywać. Ale R przeżywa wspomnienia chłopaka Juli, tak jak to zawsze w czasie zjadania mózgu. R po raz pierwszy od... czasu śmierci śni. Więc wszystko się zmienia.kiedy te dwie osoby się poznają.
Książka płytka jak kałuża ale urocza w swojej prostocie. Nie podoba mi się zakończenie które jest typowo przesłodzone, ale i to da się przeżyć.
Komu polecam? fanom romansów. Akcja tutaj jest ale znikoma i niezbyt żywa ( ha ha ha - suchar ).
Ciekawa jest dobitność autora na tematy takie jak sex czy też narządy płciowe zombi, co w takich książkach jest rzadziej spotykane ( tak mi się najprzyjemniej zdaje)
Wyszedł również film którego nie oglądałem i nie wiem czy będę miał okazje i chęć obejrzeć.
5/10 - to po prostu nie mój typ, ale na pewno się nie męczyłem. Po prostu dupy nie urywa.
Następna ocena będzie dotyczyła serii TUNELE.

22 sierpnia 2013

Prophecy - Przepowiednia

   Jedna z nowości Studia JG! O Prophecy (z ang. przepowiednia) musiano się spierać z japońskimi wydawcami niezwykle krótko, ponieważ oryginał wydano w 2012, a w Polsce już w sierpniu 2013 (W krajach zagranicznych (czyt. pozajapońskich) nowe mangi wydaje się zwykle z kilkuletnim opóźnieniem, ze względu na to że jesteśmy "gaijinami" i po prostu nas nie lubią (żart)). I to się czuje. Iphone'y, Twitter, YouTube... To wszystko w tej mandze odgrywa wielką rolę. Ale nie jest ona taka kolorowa, jest także przesiąknięta naszym cywilizacyjnym brudem: hakerami, nielegalnymi imigrantami, morderstwami, skrajną biedą, nadmiernym bogactwem, nieuczciwością, bezrobociem... A to nie wszystko.
   Historia opowiada o "Gazeciarzu", internetowym proroku, zapowiadającym morderstwa, gwałty i porwania. Jednak nie są one dla kaprysu, Gazeciarz za każdym razem mówi za co jego ofiara jest karana i w jaki sposób. Ten samosąd postanawia przerwać DWPC (departament do walki z przestępczością cybernetyczną Tokijskiego wydziału policji stołecznej), co nie jest takie proste. Jak się zdaje, osoba odpowiedzialna za wszystkie przepowiednie jest niezwykle utalentowanym hakerem. W tle poznajemy także tragiczną historię, która doprowadziła do wszystkich zbrodni. Widzimy też, że policja, mimo iż działa "zgodnie z prawem", nie do końca kieruje się moralnością. Bardzo trudno powiedzieć która strona jest "tą złą". Wielu osobom, które protestowały przeciwko ACTA, na pewno nie spodoba się postawa policji. Łatwiej się im będzie utożsamić ze zbrodniarzami.
   Tak właściwie, trudno mi jest opisać fabułę. Jest ona tak złożona, że gdybym miała w ogóle nie spojerować, nie wytłumaczyłabym wszystkiego i tylko was zniechęciła. Jedno jest pewne, osoby o słabych nerwach nie powinny tego czytać (najlepiej niech mają też więcej niż 12 lat). Kreska, niezwykle jak na mangę realistyczna, podkreśla tylko brutalność. Miejscami jest zwyczajnie obrzydliwie (zbyt realistycznie). Kryminało-dramat psychologiczno-sensacyjny? Chyba tylko tak mogłabym zaklasyfikowac tę mangę. Wydanie jak wydanie, błyszcząca obwoluta (będąca kolorową kopią okładki), kilka kolorowych stron i porządne tłumaczenie. Dobre, ale bez fajerwerków. Teraz czekamy już tylko na serializacje :)

15 sierpnia 2013

Kuroshitsuji - Mroczny kamerdyner

   Jako pierwszego (z całej gamy mych ulubionych mang) zrecenzuję Mrocznego Kamerdynera (z jap. Kuroshitsuji, kuro - czarny, shitsuji - kamerdyner/lokaj). Dla pełnego wyjasnienia, manga to rodzaj komiksu rodem z Japonii. Istnieje wiele jej gatunków i podgatunków, jak np. shounen (chłopcy 12-20), czy shoujo (dziewczyny 12-20). Kuroshitsuji nie zalicza się do żadnego z nich.
   Historia rozgrywa się w XIX wiecznej Anglii, pod władaniem królowej Wiktorii. Główni bohaterowie, dwunastoletni hrabia Ciel Phantomhive i jego służący Sebastian Michaelis, wiodą pozornie spokojne życie w swej rezydencji Phantomhive Manor. Jednak, jeślibyś się zagłębił w podziemie, dowiedziałbyś się, że młody hrabia, w rzeczywistości jest psem królowej, człowiekiem, który zamiatał wszystkie brudy. Jeśli trzeba, zabijał wrogów Jej królewskiej Mości. Jednak ta historia, sama w sobie interesująca, nie byłaby taka sama bez Sebastiana. Pojawił się nie wiadomo skąd, wraz z odnalezionym paniczem. Chłopiec zniknął tuż po pożarze starej siedziby i śmierci jego rodziców. Nie wiadomo, co się z nim działo w tym czasie, ale gdy powrócił, był z nim już jego kamerdyner. Wysoki i czarnowłosy, nigdy nie zdejmował białych rękawiczek. Ten kto go poznał, od razu się przekonywał że nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. W końcu jest "piekielnie dobrym kamerdynerem". 
 Właśnie w tym ostatnim zdaniu tkwi haczyk. Sebastian na pytanie "Czym jesteś" zawsze odpowiada pewną gra słów, mianowicie Watashi wa aku made shitsuji desukara"(私はあくまで執事ですから), co znaczy "Jestem po prostu piekielnie dobrym lokajem". A teraz gra słów:
gdy "'ma"(ま) z drugiego słowa połączy się z pierwszym otrzymujemy "Watashi wa akuma de shitsuji desu", co oznacza "Jestem demonem lokajem". 
   To, za co wiele dziewczyn pokochało kuroshitsuji, są wątki Shounen-ai (miłość męsko-męska) i podteksty yaoi (to samo co poprzednie, tyle że wersja hard). O ile nie ma tam nic pokazanego, o tyle i tak my wiemy lepiej (faceci mogą spokojnie czytać, nic nie zobaczą). Przyczyna tego tkwi w tym, że Yana Toboso (autorka) jako młoda mangaczka po prostu rysowała yaoi, co prawda pod pseudonimem, ale zawsze. Nie zmienia to faktu, że kreska, jak i fabuła, są wyśmienite. Ubrania, jakie ona rysuje, są ucztą dla oka. Także wydanie nie pozostawia wiele do życzenia. Błyszcząca obwoluta, ładna okładka, brak literówek, Dobre tłumaczenie, czyli porządna robota, w wykonaniu Waneko.  
   Kuroshitsuji jako anime także jest świetne. Mroczny klimat, genialne projekty postaci, porywająca fabuła, wszystko zostało zachowane. Mnie samą zachwycił pierwszy ending - I'm Alive (poniżej daję filmik z YT). Jedyne, co może nie zadowalać, to druga seria. Jednak i ją można scierpnąć, tylko dla wiedzy co się z nimi stanie dalej. Tylko, czy i wy podpiszecie kontrakt z diabłem?

Witam

Hej! Jestem Zuza :) Rufi już zdążył mnie nieźle przedstawić, więc się tylko witam. Swoją drogą, bardzo mi pochlebia, to co napisał ^^. Będę pisać przeróżne recenzję, poczynając od mangi/anime, przez filmy o superbohaterach, aż po książki (niekoniecznie fantasy). Mam nadzieję, że dzięki mnie, polubicie te moje chińskie bajki XD

NOWOŚCI!

HEJKA! Jak pewnie zauważyliście ostatnio rzadko coś dodajemy, ale mamy na to lekarstwo, jakie? nowy oceniający! Zuzie poznałem na koloni, jest ona oczytana i obyta w świecie muzyki i sztuki, więc na pewno będzie wartościowym nabytkiem, ale co wam będę oczy mydlił, ona sama najlepiej się przedstawi ,będzie oceniała z tego co mi wiadomo głównie mangi, anime itp.
Zuzia, czekamy na oficjalne przywitanie :D

17 lipca 2013

World War Z

Dziś na tapetę bierzemy film akcji o tematyce która jest ostatnimi czasy dość popularna, czyli zombi.
Jest to typowy film akcji. Mamy sobie spokojny kraj ( Ameryka, to takie niespotykane ! ) i nagle bum! Już od jakiegoś czasu obserwowano dziwne zachowania zwierząt. Kanibalizm, ale taki który objawia się nie tylko zjadaniem ofiary, lecz robieniem tego kiedy ofiara jest jeszcze żywa. Wszystko za sprawą wirusa który  w końcu przenosi się na ludzi. Wszystkie wielkie miasta zostają zniszczone w kilka godzin od pierwszego zainfekowania. Nasz główny bohater, były agent od działań specjalnych, oczywiście jako jeden z nielicznych przeżywa, zostaje zaciągnięty na statek gdzie może zabezpieczyć swoją rodzinę, ale musi szukać rozwiązania problemu tym samym narażając swoje życie. Potem akcja, akcja, akcja, ostateczna scena która faktycznie trzyma w napięciu i znalezienie antidotum na problemy z zombi, i włala! mamy ostatnie wielkie Holywodzkie słowa których tak nie znoszę. Czyli przemowa bohatera tak głęboka i poruszająca jak kałuża ( przynajmniej dla mnie)
Był to chyba jedyny film akcji gdzie było dla mnie za mało akcji. Może to i plus że co sekundę nie było wybuchu z którego nie dało się przeżyć a nasz pierwszoplanowy aktor cudem uchodzi z życiem, ale czułem nie dosyt krwi >:D
Łatwa pozycja, myślę że dla każdego. I jeszcze jeden gigantyczny film, mimo że film jest o zombi zjadających innych ludzi, film nie jest ani trochę obrzydliwy, kamera nie pokazuje wgryzania się w ludzkie ciało czy odcinania ręki. Tu gratuluje reżyserowi
6/10 - bo jednak jest to płytki film, a za takimi nie przepadam, i za mało akcji, nie sądziłem że to kiedyś napisze
Ocena słaba ale mam wakacje, do 11. nie spodziewajcie się odemnie ocen bo będe na wyjazdach, do napisania :)