30 września 2013

House of boys - Dom chłopców

   Jak zapewne większość z was zauważyła, częściej oceniam treść niż oprawę, reżyserię czy aktorstwo (czyli sprawy czysto techniczne). Przyczyna tego jest prosta - kompletnie się na tym nie znam. Zatem, kiedy trafiłam na ten film, pierwsze co pomyślałam "kurde, ten film jest zaje*isty!". A znalazłem go zupełnie przypadkowo, szukając tytułów podobnych do "Tajemnicy brokeback mountain". Tak, macie rację. Znowu recenzuję dramat o gejach...  Kiedy tak o nim myślę, to nie jestem w stanie ocenić jak został nakręcony, fabuła mnie po prostu wciągnęła (ta, fabuła. Wszyscy ci wierzą) i trzymała do ostatniej sekundy w żelaznym uścisku, więc naprawdę trudno mi Teraz napisać zupełnie obiektywną recenzje.
   Pierwsza scena była dość *ekhm* nietypowa... Powiedzmy, że w pewnej szkolnej łazience poznaliśmy Franka. Osiemnastolatka, który raczej nie ukrywa swojego homoseksualizmu. Nie oszukujmy się, już na samym wstępie są sceny co najmniej +16 (powiedziała piętnastolatka). W każdym razie, jesteśmy świadkami jak chłopak ucieka z rodzinnego domu i trafia do samego centrum legendarnego Amsterdamu lat 80. Kilka drobnych zawirowań i Frank kończy bez dachu nad głową i z kilkoma torbami dobytku. Właśnie w takim nieciekawym stanie trafia do tytułowego Domu Chłopców, czyli po prostu klubu ze striptizem. A znajduje tu nie tylko miłość o imieniu Jake, ale także dobrych przyjaciół. Niestety nie wszystko, co zaczyna się dobrze, dobrze się kończy, bo właśnie wtedy europę nawiedza AIDS, znany także jako rak gejów... Historia jest podzielona na trzy akty i epilog, z czego każdy opisuje konkretny etap życia bohatera. Uważam że to ciekawy zabieg i pomógł uporządkować wszystkie wątki.
   Z tym +16 to przesadziłam... to jest definitywnie +18 (co ty tu jeszcze robisz?). Na szczęście sceny nie są nachalne, a fanserwis nie razi oka, jest to po prostu integralna część fabuły, nic nie poradzisz. Historia ta nie opowiada o życiu striptizera, tylko o nieszczęśliwej miłości, chorobie, marzeniach i smutnej rzeczywostości. Jednym się udaje: Angelo zmienia płeć, Emmę odnajduje jej syn, ale jednak nie wszyscy mieli tyle szczęścia. Naprawdę polecam ten film, chociaż sama się na nim popłakałam. Pokazuje on w idealny sposób, jak nasze życie może diametralnie się zmienić z dnia na dzień.
  

3 komentarze:

  1. "znalazłem" - no cóż, to by wyjaśniało zamiłowanie do homosiów. "Historia jest podzielona na trzy akty i epilog, z czego każdy opisuje konkretny etap życia bohatera. Uważam że to ciekawy zabieg i pomógł uporządkować wszystkie wątki." Podział tekstu (tak, zauważyłem że mamy do czynienia z filmem ale z pewnością powstał na podstawie scenariusza), jest zabiegiem niezwykle powszechnym i znanym, więc 3 części i epilog nie wyróżniają się z tłumu (aniżeli charakteryzowałyby się czymś szczególnym, musiałbym cofnąć co powiedziałem lecz w "recenzji" tego nie znalazłem).
    "reżyserię czy aktorstwo (czyli sprawy czysto techniczne)". To stwierdzenie wypala oczy czytelnika absurdalną ignorancją, co jest jednocześnie hipokryzją, biorąc pod uwagę, stosunek do homoseksualistów. Pomijając oczywistość typu - aktor =/= maszyna, polecam sprawdzić termin technika. "Na szczęście sceny nie są nachalne, a fanserwis nie razi oka" - to oznaczałoby, że osoba która powyższą tematyką degeneracji społeczeństwa nie jest zainteresowana, powinna bez większych trudności obejrzeć w/w dzieło. Szczerze wątpię, jakoby film poruszający się ewidentnie w realiach osób homoseksualnych i posiadający fabułę wiążącą się z ich życiem, mógł być ciekawy ze względu na same wątki fabularne. [Chyba że naprawdę dogłębnie (hohoho), przedstawiona jest historia wirusa HIV, wtedy jak najbardziej zwracam honor]
    " Z tym +16 to przesadziłam... to jest definitywnie +18" - można przesadzić zaniżając ale samo przesadzanie jest związane jednak z wartościami rosnącymi, a przecież niewiele brakowało, aby utworzyć oksymoron i ominąć ten problem...

    PS 18+ oznaczałoby, że mamy elementy pornografii/dyskryminacja/używki/hazard/daleko posunięta przemoc. Charakterystyka filmu niestety jawnie wskazuje na jedno, co oznacza że ciężko było by ten film obejrzeć w przypadku większości, co nie jest podkreślone.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tia... to "znalazłem" to chyba literówka... Czeba będzie to poprawić, dzięki za info. Postaram się wyeliminować błędy językowe i wszelkie braki (choć w kwestii aktów, są one wyraźnie zaznaczone i każdy ma osobny tytuł, z czym się raczej nie spotkałam wcześniej). W kwestii mojego ignoranctwa... no trudno nie być ignorantką, będąc gimbusiarą xD Wiem, jestem hipokrytką pisząc recenzje rzeczy ewidentnie +18.

      Usuń
    2. Niezwykle trudno mi odnaleźć analogię pomiędzy wiekiem danej osoby, a jej ignorancją. Prosiłbym tutaj o możliwe eskalację ciągu logicznego. Co do kwestii aktów, jeśli są w widoczny i oryginalny dla kręgu filmowego, sposób wyszczególnione, to jak najbardziej zwracam honor (tylko nie zauważyłem tego w tekście, poza krótka wzmianką o podziale dzieła). Ograniczenia wiekowe są w większości przypadków bardzo nietrafne, bo starają się trafić w średnią wyliczoną z ogromnej puli odbiorców, co najczęściej daje mierne rezultaty w przypadku poszczególnych jednostek. Trochę hiperbolizujesz chyba postać "gimbusa", bo jakby nie patrzeć, to też określenie bardzo obszerne często rozbieżne z kwalifikacjami pojedynczych przedstawicieli.

      PS Z góry przepraszam za literówki i inne zagwozdki słowne, ale trochę już późno i nie podjąłem się żadnej korekty.

      Usuń