5 czerwca 2014

"Martwe Jezioro" oraz "Czy ten rudy kot to pies?"

Niektóre książki wywołują fale smutku w momencie kiedy się kończą, dwie pozycje do których was zachęcam w tym poście w stu procentach wpisują się do takich perełek literatury współczesnej (przynajmniej według mnie).
Beata jest osobą skrytą, samodzielną, świetną w swoim prawniczym fachu oraz kobietą, która z zewnątrz zdaje się być zimna nawet dla przyjaciół, ale ciężko jest jej jednak nie lubić.
Nie miała łatwego dzieciństwa, dorastająca bez miłości ze strony rodziców, wyprowadziła się od nich tak szybko jak było to tylko możliwe, zerwała również z nimi wszelkie kontakty, nie zostawiając nawet nowego adresu.
Po kilku latach milczenia dostaje zaproszenie na ślub siostry, jest to nie tyle niespodziewane co denerwujące i podejrzane jednoczesne. Beata wcześniej wynajmuje prywatnego detektywa, ponieważ dzięki artykułowi z gazety dowiaduje się, że jej ojciec nie może być jej ojcem (niezgodność grup krwi), i chcę się za wszelką cenę dowiedzieć, skąd wzięła się w swoim rodzinnym domu, rozważa jedyne opcje romansu matki lub adopcje. Jednakże szybko okazuje się, że prawda jest zupełnie inna.
Książka bardzo szybko wprowadza nowe wątki, które zmuszają nas do dalszego czytania-nie wyobrażam sobie niedokończenia tej książki, jak żadnej innej, gdyby ktoś wyrwał mi ostatnie 20-30 stron, zabiłbym.
Powieść mocno kryminalistyczna, ale i komediowa. Daje nam pozorną odpowiedź na pytanie, ale koniec tej skomplikowanej historii odnajdujemy w drugiej części "Czy ten rudy kot to pies?"
Współlokatorka Beaty jest lekko zakręcona, pozytywna do bólu, pewna swojego zdania w każdej sytuacji oraz zupełnie bezkompromisowa. Poznajemy ją już w pierwszej części, ale w drugiej staje się ona główną bohaterką.
Druga część jest dużo mniej kryminalistyczna a o wiele bardziej humorystyczna niż pierwsza. Mogę szczerze powiedzieć, że co i raz śmiałem się, może nie jak opętany wariat, ale była to pozycja która dostarczyła mi tyle radości ile chyba żadna inna książka do tej pory, więc tak, nazywam ją, najśmieszniejszą jak do tej pory książką jaką czytałem.
I tak, wielka zagadka rodzinna Beaty zostaje zupełnie rozwiązana.
Oba zakończenia są trochę przesłodzone, niespotykane w życiu codziennym, ale jednak wyważone pod względem fikcja/prawda.
Co tu dużo mówić? Polecam każdemu, dzieciakom, nastolatkom czy też osobom starszym, ponieważ te książki pożyczyłem od moje mamy.
Nie lubię czytać "po autorach" ale Olga Rudnica zaciekawiła mnie na tyle swoją umiejętnością pisarską, że pożyczyłem od mamy wszystkie jej książki, obecnie czytam "Zacisze 13", i mimo że akcja dopiero się rozwija, to już czuję że ocena tej książki też się tu pojawi, i znowu z dużą aprobatą :D
Ocena? 10/10  nie mam się do czego przyczepić, jak nigdy dotąd.


Nawet okładki są super :D