30 listopada 2014

NIESTETY

Cicho tu....
głucho tu....
nudno tu.....

Niestety, zostałem sam, i nie mam czasu na pisanie recenzji, ale brak mi również motywacji, choć czytam i oglądam świetne książki.
Myślę na wprowadzeniem formatu video na blog, ale na razie są to tylko rozważania
Oczywiście jest też trochę jaśniejsza strona medalu.
Czas ukradł mi mianowicie mój kanał- 
https://www.youtube.com/channel/UCLM2VanBSVFqXtVYbWw_E1w 
CZYLI W PINGLACH.TV !
To tutaj skupiam swoje siły




Nadal jednak chciałbym prowadzić tego bloga, ale szukam chętną osobę do współpracy.

-Czytasz książki?
-Oglądasz filmy?
-Lubisz polecać to co obejrzałaś, przeczytałaś, lub chcesz robić pisemne recenzję tego gdzie byłaś/eś? 

Pisz koniecznie na :
-ralfibien@gmail.com


To czasu, do kiedy nie znajdę kogoś do pomocy, oficjalnie zawieszam działalność

31 sierpnia 2014

"Sklep dla samobójców"

Francuski film z roku 2012, więc może trochę nie na czasie, ale jakoś nie udało mi się zebrać w sobie, kiedy ten film był w kinach, ale ostatnio go jakoś obejrzałem, i mam bardzo..... Mieszane uczucia.


Pod względem graficznym, nie mam się, do czego przyczepić. Kreska bardzo ciekawa, oddaje klimat, nie widziałem też jakiś "błędów" animacji, wszystko było klarowne i ciekawe dla oka.

Muzyka dobra, piosenki nie były złe, ale też jakoś niespecjalnie przykuwały uwagę, często piosenki w bajkach są przyjemne dla ucha, i nie są pchane na siłę (Czołowy przykład), ale mam wrażenie, że tutaj są czasami zupełnie niepotrzebne, może to przez tłumaczenie, osobiście zdaje mi się, że przetłumaczyć piosenkę z języka Francuskiego na Polski, i żeby to jeszcze jakoś brzmiało.
I właśnie, tłumaczenie.
O ile sama akcja, dialogi są zrozumiałe, to piosenki według mnie to mała porażka, danie czasem słów typu "everybody" czy np "Czy coś tam coś tam" w tekst piosenki, brzmi tragicznie i bardzo się rzuca na ucho
Kreacja postaci jest dobra, postacie mają dosyć oczywiste, ale różnorodne osobowości czy charaktery, oraz co bardzo ciekawe, dojrzewają lub się zmieniają podczas filmu, na wskutek przebiegu akcji.

Jednak mam wrażenie, że ktoś miał świetny pomysł na film, ale nie koniecznie na zakończenie, czy samą akcje, oczywiście, rozumiem trend na Hapy Endy, ale w tym filmie według mnie powinno być, choć trochę mroczniej tuż przed napisami końcowymi.
Wiem, że tak mamy pokazane, że nie można popełniać samobójstw (z czym się zupełnie zgadzam), ale jest to tak słodkie i cukierkowe na końcu, że aż smutno się robi, i nie daje nam to żadnej prawie refleksji.
Natomiast Gdyby stało się coś mocniejszego (może mało bajkowe, ale w tej produkcji mało mamy z typowych bajek)  tak jak jest to w "Sali samobójców" lepiej pokazywałoby to ten problem.












Piosenka całkiem nieźle oddaje klimat filmu, ale sama w sobie nie powala na kolana


OGŁOSZENIA!
 Carpediem, na razie robi sobie przerwę od dodawania postów, trochę mnie to smuci, ale jakoś dam sobie radę, nie mam za bardzo wyboru ;)

19 sierpnia 2014

"LUCY"



Film, który według mnie został skrzywdzony przez trailery, ponieważ w tym jednak niesamowitym filmie akcji, pełnym przemocy i efektownego wyrzynania się, jest coś, co według mnie skupia uwagę widza na czymś więcej niż ładna aktorka, która macha bronią i robi niesamowite rzeczy za pomocą swojego umysłu.

Cała akcja filmu dość szybko się wyjaśnia, więc nawet nie ma, czego tutaj spoilerować, na całe szczęście, ponieważ nie lubię tego robić ^^
Nasza tytułowa Lucy jest dziewczyną, która poprzez poznanie nie odpowiedniego faceta, zostaje wrobiona w przymusowy handel narkotyków, jednak nie jakieś tam marihuany, tylko nowego typu narkotyków, CPH4.
W filmie mowa, że matka wytwarza tę, niesamowicie silną substancje, aby nadać dziecku energię kinetyczną do zrastania się kości, cały czas sprawdzam czy jest to prawda, jak tylko się tego dowiem, odnowie ten post.

Narkotyk na wskutek  uszkodzenia opakowania, w olbrzymiej ilości dostaje się do ciała Lucy, co, jakby to trafnie ująć, podkręca jej mózg na wyższe obroty, i sprawia, że zaczyna ona w coraz większym stopniu wykorzystywać swój umysł (aż dochodzi do niesamowitych 100 procent)

Nie chcę się wypowiadać na temat prawdziwości tego, co się by naprawdę działo gdybyśmy wykorzystywali nasz mózg w ilości większej niż 10%, ponoć delfiny wykorzystują ok 20% i dzięki temu są w stanie wykorzystywać swój sonar, czyli echolokacje (to również sprawdzę)

Czy jest to prawda czy nie, film faje dużą dawkę efektów graficznych, które według mnie przyciągają bardziej nie samą, jakością (która jest oczywiście niesamowita) a pomysłem, co można zrobić, lub co się może dziać, przy takich obrotach umysłu.


W filmie bardzo, ale to bardzo podoba mi się ścieżka dźwiękowa, fajne dialogi, pomysłowe i nie tuzinkowe animacje, po prostu piękne i wciągające zakończenie, oraz ten taki trochę smutny, ale jakże prawdziwy wniosek, że jednak nasze życie, jako człowieka jak i całej ziemi, jest dość.... Nie tyle bez sensu, co nie ma wyższego celu, dla jednych jest to depresyjne czy nawet nie ludzkie, zgadam się z tym, ale też według mnie w tym samym czasie uderzająco prawdziwe (nadal zachęcam do czerpania radości z życia, bo nawet, jeżeli nie ma ono sensu to, co z tego? Dla nas ten okruszek wszechświata, który nazywamy ziemią, czy też naszym życiem, jest po prostu wszystkim, a wszystko zależy od punktu widzenia;))

Tym filozoficznym akcentem kończymy
Ocena 9/10 - film nagle mi się skończył, co wywołało mój głęboki smutek :<

Niestety nie dam żadnego traileru, bo według mnie nie warto

Ale łapcie obrazki i muzyczkę, która w filmie brzmi lepiej niż tak tutaj na YT X)






Lucy (2014)



A no tak !

Zapraszam was na mój kanał na YT WPinglach.Tv
Komentujcie
Dawajcie suba
I cierpliwie czekajcie proszę na następny filmik, ponieważ mam nadludzkie problemy z programem do montowania, ale naprawię to najszybciej jak się da :)



7 sierpnia 2014

PAMIĘTNIK KSIĘŻNICZKI

http://th.interia.pl/51,b5e1f56e54688361/pk.jpg
 Ogólnie na wstępie powiem, że siostra zmusiła mnie do czytania tej książki, bo nie było prądu >D
 Mia, dziewczyna z Nowego Jorku dowiaduje się, że jej ojciec, ważny polityk małego europejskiego państwa - Geniowi jest tak naprawdę... księciem! Ze względu, że zachorował na raka jąder nie może mieć już więcej dzieci i jego nieślubna córka jest jedyną następczynią tronu. Mia musi nauczyć się pogodzić życie zwykłej uczennicy, k
tóra prawie nie zdaje z algebry i obowiązków wobec państwa. Seria ma 14 (!) części. Ja jestem dopiero na części 4, idzie mi strasznie wolno, no bo to nie jest książka dla mnie.
 Już tłumaczę dlaczego. Nie lubię książek, w których czternastolatki mają głębokie przemyślenia na temat życia, miłości, już są zakochane na zabój. no nie i koniec! Czternastoletnia dziewczyna nic nie wie jeszcze o życiu, dlatego unikam książek z bohaterkami w tym wieku, kiedy uważają się za wielce dorosłe.
 Poza tym jeszcze chyba nigdy nie czytałam książki, w której byłoby tylu irtujacych bohaterów. Najbardziej wkurzają mnie Grandmère, która tyra Mię tak, że aż mi chce się płakać i Lilly, która jest chyba najgorszą przyjaciółka jaką widziałam. Głowna bohaterka też mnie czasami denerwuje, bo podejmuje tak debilne decyzje, jeszcze starając się to "mądrze" uzasadnić.
 Na okładce napisali, ze ta serio to Harry Potter dla dziewczyn. W takim razie ja jestem chłopcem.
 Ale z drugiej strony są też fajne wątki, ciekawe postacie. Bardzo go gustu przypadł mi Michael, ale mam przed sobą jeszcze kupę części, za które nawet nie wiem, czy się wezmę, więc nie mówię, że to mój idol.
 Mogę ocenić książkę na 5-6/10. Za pewne myślicie, że jestem niespełna rozumu, przed chwila ją zjechałam. Ale książkę czyta się szybko i osoba młodszym naprawdę się podoba. Nie polecam dla starszych nastolatek.
 Na podstawie książki jest film, ale podobno więcej w nim zaprzeczeń niż podobieństwa. Pierwszym z nich jest fakt, że Mia nie znała swojego ojca i po jego śmierci dowiedziała się, ze jest księżniczką. ta informacja skutecznie mnie odstraszyła od oglądania ;)

12 lipca 2014

"Czarownica"

Idąc na ten film nie miałem żadnych specjalnych oczekiwań, nie widziałem tak naprawdę żadnego zwiastuna  w telewizji, tylko plakaty i kilka zdjęć w internecie. Dość rzadko idę na film beż żadnego "przygotowania" ale chyba zacznę tak robić, bo byłem pozytywnie zaskoczony.
Nowa ekranizacja klasycznej bajki "Królewna śnieżka". Ale poznajemy historię, która według mnie jest dużo piękniejsza, dużo pełniejsza, jaśniejsza, prawdziwsza (na tyle na ile historia z magią może być prawdziwa oczywiście) i sensowna.
Nie chcę się skupiać na historii, bo ta jest akurat dość prosta, ale nie jest to żaden minus, ciekawi natomiast dużo bardziej głęboki wątek tytułowej bohaterki Diaboliny.
Ciekawa (może nie za głęboka) historia miłości dwóch nastolatków, która zmienia ich życie tak bardzo, że naprawdę ciężko to sobie wyobrazić.
Film mimo tego że jednak jest kinem na wysokim poziomie, swoim przesłaniem trzyma się dziecięcej bajki, tylko w bardziej dojrzały sposób, pokazuje nam że świat nie jest czarno biały, że zło ma czasem różne twarze i wiele rzeczy nie można poszufladkować, to jest tylko dobre, a to samo zło. Ale pokazuje, że jednak są takie rzeczy, jak na przykład chciwość, która piękne rzeczy zmienia w tragedie które zmieniają bieg historii.

Krótko o rzeczach nie emocjonalnych tylko czysto fizycznych.
Film jest ucztą dla oczu, efekty graficzne naprawdę są dopracowane w najdrobniejszych szczegółach.
Wszystkie stwory, czary, ale również zbroje rycerzy (szczególnie zwróciło moją uwagę mnogość i dokładność zdobień na królewskiej zbroi) są zrobione w zachwycający sposób.
Logiczność scenariusza i historii jest piękna. Może nie wzruszamy się do łez (przynajmniej ja ;)) ale jesteśmy w stanie zrozumieć posunięcia czarownicy, oraz zastanawia nas gniew króla, który tak naprawdę jest sprawcą całego zła w filmie (ojoj, ale spojler rzuciłem :X).
Rzadko zwracam uwagę na grę aktorów, ale w tym filmie jednak Angelina Jole świetnie odegrała stoją rolę.
No i brawa dla kostiumografa, który świetnie podkreślił charakter każdej postaci.
Krótko mówiąc mimo, że jest to kino familijne polecam każdemu ten film, choćby dla samych efektów graficznych.











Tralier zdradza dużo mniej niż ja ;_;
ale za to według mnie średnio oddaje klimat filmu, choć zachęca do obejrzenia


A TERA OGŁOSZENIA !

Bawię się w tworzenia Youtuba :D
Zapraszam was na mój kanał -https://www.youtube.com/channel/UCLM2VanBSVFqXtVYbWw_E1w
Oraz na krótki filmik który zaprasza na tą oto właśnie ocenę :)

3 lipca 2014

JAK WYTRESOWAĆ SMOKA 2

Piszę posta, bądźcie ze mnie dumni :3
https://www.howtotrainyourdragon.com/images/uploads/properties/final_poster_rated.jpg
 Postaram się być obiektywna, ale mamy na to 40% szans :D
 A oto i mamy kontynuacje przygód Czkawki i jego smoka Szczerbatka. Od przygód młodego wikinga  na wyspie Berk minęło już 5 lat. Wielkie gady znalazły swój nowy, spokojny dom i żyją w zgodzie z wikingami. Życie w osadzie stało się ciekawsze, pełne... wszystkiego. A dzięki smokom  świat większy.
 Tak, to właśnie w ten sposób Czkawka ze swoim najlepszym przyjacielem spędzają większość czasu - lecąc wciąż do przodu. Odkrywają wciąż kolejne krainy, wyspy, tajemnicze miejsca. W końcu natrafiają na łowców smoków. Główny bohater chcą ratować swojego przyjaciela odnajduje coś, czego zupełnie się nie spodziewał: swoją matkę.
 TEN FILM JEST CUDOWNY.
 Nie wiem, co mam wam powiedzieć. Jedyne, z czym nawalili, to trailer, który, bądźmy szczerzy, zdradził za dużo. Cała reszta -  ja się nie przyczepie do niczego. Wciąż zabawny, wciąż wzruszający, wciąż romantyczny, wciąż trzymajacy w napięciu. Pojawiają się nowe smoki, nowi bohaterowie, Szczerbatek jest wciąż przesłodki a Czkawka zamienił się w prawdziwego mężczyznę. Muzyka jest bardzo podobna do tej z pierwszej części, ale nadaje świetny klimat, a do tego piosenka "Where no one goes". Animacja również jest utrzymana na dobrym poziomie.
 Tylko czekam, żeby znów mieć okazje obejrzeć ten film. To były najlepiej wydane pieniądze w moim życiu, naprawdę.
 Chyba nie byłam obiektywna, co? ;)

http://picturevenue.com/wp-content/uploads/How-To-Train-Your-Dragon-2-Dragons-Wallpaper-HD-Desktop.jpg
 How To Train Your Dragon 2 Astrid Wallpaper HD Desktop How To Train Your Dragon 2 Astrid

  http://www.cartoonbrew.com/wp-content/uploads/2013/07/httyd2.jpg
http://legendarium.mymiddleearth.com/files/2014/04/how-to-train-your-dragon-image-how-to-train-your-dragon.jpg
 http://www.entertainreel.com/wp-content/uploads/2014/06/How-to-Train-Your-Dragon-2.jpg
 https://www.howtotrainyourdragon.com/images/uploads/videos/_1095/howtotrainyourdragon_videothumbnail.jpg
http://static2.hypable.com/wp-content/uploads/2014/03/how-to-train-your-dragon-2-image-7.jpg













I jeszcze parę filmów z YouTube :3
 
 
UDANYCH WAKACJI!
A to GIF na koniec :3






























5 czerwca 2014

"Martwe Jezioro" oraz "Czy ten rudy kot to pies?"

Niektóre książki wywołują fale smutku w momencie kiedy się kończą, dwie pozycje do których was zachęcam w tym poście w stu procentach wpisują się do takich perełek literatury współczesnej (przynajmniej według mnie).
Beata jest osobą skrytą, samodzielną, świetną w swoim prawniczym fachu oraz kobietą, która z zewnątrz zdaje się być zimna nawet dla przyjaciół, ale ciężko jest jej jednak nie lubić.
Nie miała łatwego dzieciństwa, dorastająca bez miłości ze strony rodziców, wyprowadziła się od nich tak szybko jak było to tylko możliwe, zerwała również z nimi wszelkie kontakty, nie zostawiając nawet nowego adresu.
Po kilku latach milczenia dostaje zaproszenie na ślub siostry, jest to nie tyle niespodziewane co denerwujące i podejrzane jednoczesne. Beata wcześniej wynajmuje prywatnego detektywa, ponieważ dzięki artykułowi z gazety dowiaduje się, że jej ojciec nie może być jej ojcem (niezgodność grup krwi), i chcę się za wszelką cenę dowiedzieć, skąd wzięła się w swoim rodzinnym domu, rozważa jedyne opcje romansu matki lub adopcje. Jednakże szybko okazuje się, że prawda jest zupełnie inna.
Książka bardzo szybko wprowadza nowe wątki, które zmuszają nas do dalszego czytania-nie wyobrażam sobie niedokończenia tej książki, jak żadnej innej, gdyby ktoś wyrwał mi ostatnie 20-30 stron, zabiłbym.
Powieść mocno kryminalistyczna, ale i komediowa. Daje nam pozorną odpowiedź na pytanie, ale koniec tej skomplikowanej historii odnajdujemy w drugiej części "Czy ten rudy kot to pies?"
Współlokatorka Beaty jest lekko zakręcona, pozytywna do bólu, pewna swojego zdania w każdej sytuacji oraz zupełnie bezkompromisowa. Poznajemy ją już w pierwszej części, ale w drugiej staje się ona główną bohaterką.
Druga część jest dużo mniej kryminalistyczna a o wiele bardziej humorystyczna niż pierwsza. Mogę szczerze powiedzieć, że co i raz śmiałem się, może nie jak opętany wariat, ale była to pozycja która dostarczyła mi tyle radości ile chyba żadna inna książka do tej pory, więc tak, nazywam ją, najśmieszniejszą jak do tej pory książką jaką czytałem.
I tak, wielka zagadka rodzinna Beaty zostaje zupełnie rozwiązana.
Oba zakończenia są trochę przesłodzone, niespotykane w życiu codziennym, ale jednak wyważone pod względem fikcja/prawda.
Co tu dużo mówić? Polecam każdemu, dzieciakom, nastolatkom czy też osobom starszym, ponieważ te książki pożyczyłem od moje mamy.
Nie lubię czytać "po autorach" ale Olga Rudnica zaciekawiła mnie na tyle swoją umiejętnością pisarską, że pożyczyłem od mamy wszystkie jej książki, obecnie czytam "Zacisze 13", i mimo że akcja dopiero się rozwija, to już czuję że ocena tej książki też się tu pojawi, i znowu z dużą aprobatą :D
Ocena? 10/10  nie mam się do czego przyczepić, jak nigdy dotąd.


Nawet okładki są super :D 

14 kwietnia 2014

"Gone - zniknęli"

Czasem pierwsze wrażenie jest mylne, nawet dość często, i tak było ze mną i z tą serią. To co z początku uważałem za dno, przemieniło się w bardzo ciekawą, wciągającą i o dziwo dość dojrzałą serię.
Jest to seria którą ciężko mi przypisać grupie wiekowej, sposób pisania i początkowa tematyka typowa dla bardzo wczesnej młodzieżówki, szybko przemienia się w opisy rozpruwania kogoś na pół, i to kilka razy pod rząd.
Opis fabuły mógłby zająć naprawdę wiele stron, a tego chcę ominąć, ale coś tam trzeba powiedzieć ;)
Początek jest naprawdę jakby wyrwany z kiepskiej książeczki dla 12 latków (bez obrazy nikogo).
Normalny biały dzień w Perdido Beach, lekcje w szkole, ruch na pobliskiej autostradzie, oraz normalny dzień pracy w pobliskiej elektrowni atomowej. Wszystko toczy się normalnie , a tu nagle  PUF! Dorośli znikają, jak stali na swoim miejscu tak nagle ich nie ma.W pierwszej chwili szok, wszyscy którzy mają powyżej piętnastego roku życia po prostu znikają, żadnego dymu, światła, po prostu zniknięcie.
I tak to się zaczyna, dzieciaki zaczynają uświadamiać sobie co się stało, co ciekawe, pobliski hotel przecina nieprzenikniona perłowa ściana, nie, zaraz! Ta ściana ciągnie się wzdłuż oceanu.
Z początku szok, niedowierzanie, tysiące pytań, euforia z wolności ale i też pożar który trzeba ugasić żeby całe miasto nie spłoneło. Sam, nasz główny bohater, chce zacząć jakoś wszystko organizować, ale jaki dzieciak będzie słuchał innego dzieciaka, kiedy może nieprzerwanie grać na komputerze, pic piwo i robić co mu się żywnie podoba?
Ale szybko tworzą się problemy z organizacją, opieką nad dzieci, a co gorsza zarozumiałe dzieciaki z prywatnej szkoły Coates Academy przyjeżdżają samochodami i chcą objąć nad wszystkim władzę.
 W pierwszych rozdziałach poznajemy również historię Lany, która w godzinę zniknięcia jechała z dziadkiem samochodem, zdarzył się wypadek. Lana złamała rękę, wdało się zakażenie skóry, czekając ze swoim psem na śmierć, doświadcza czegoś niezwykłego, jej rany same się leczą.
Dlaczego? Ponieważ Lana ma moc, podobnie jak kilkanaście innych dzieciaków, tylko, że z początku nie wszyscy o tym wiedzą.
Każda część pokazuje nam inny główny problem, od oczywistego głodu, po zagadkową ciemność.
Każda część również pokazuje jak dzieciaki zaczynają się organizować, pracować ale też wariować.
Mamy tu mnóstwo niesamowicie ciekawych historii, każdą chciałbym opisać ale nie chce mi się tak długo machać łapkami na klawiaturze xD
Naprawdę pojawiają się tutaj mocne opisy akcji, miłości, walk, kanibalizmu, pracy, szaleństwa i wielu innych. Każda postać jest ciekawa, interesująca i coś wnosi. Nad kreacją postaci chciałbym się skupić, ponieważ do każdego bohatera możemy mieć zupełnie inne uczucia. Od euforii gdy czytamy że Bryza przecina kogoś na pół, po złość gdy zły charakter zabija kogoś biczem (specjalnie nie używam imienia ;)).
Coś co mnie strasznie interesowało i zachęcało do czytania dalej to:
- Opisy walk (zazwyczaj w książkach mnie to nie interesuje, ale tutaj mamy to przekazane w mega ciekawy sposób)
- Chęć poznania mocy mieszkańców ETAP-u
- Chęć poznania losów i rozwoju wzajemnych relacji poszczególnych bohaterów (wszystko jest rozbudowane na naprawdę wysokim poziomie)
- Chęć dowiedzenia się jakie przeciwności staną mieszkańcom ETAP-u na drodze i jak sobie z nimi poradzą
- Postaci, które naprawdę zmieniają się przez całą serie (porównajcie Alberta z pierwszej a ostatniej części, to jest praktycznie inna osoba, która bardzo płynnie się zmieniła)
- No i nareszcie, czym do cholery jest ta kopuła i co się stało ze wszystkimi ludźmi dorosłymi oraz tymi którzy skończyli 15 lat?!
Minusy?
- Mam wrażenie że autor czasem na siłę chciał dodać wątki homo, nie jest ich nie wiadomo jak bardzo dużo, ale jak na taką książkę i tak sporo.
- Kilka malutkich błędów logicznych oraz niewyjaśnionych losów postaci (skoro wszędzie jest ciemno czemu dzieciak który umie świecić nie użyje swojej mocy?)

Jest to seria którą z całego serca polecam każdemu kto lubi nietypowe książki które bardzo zmieniają się w trakcie czytania, lubi mieć swoich ulubionych bohaterów , i lubi niektóre rzeczy przeżyć naprawdę.
O dziwo nie jest to książka dla każdego dzieciaka, ale według mnie też żaden nastolatek, nawet ten późny, nie powinien się jej powstydzić.
Mógłbym pisać wiele, ale chyba wolałbym pogadać z kimś kto tę serie przeczytał, wiec zachęcam do czytania i pisania do mnie na e-maila oraz na Skypie ;)
Oceniam chyba na 9/10 - mimo że mamy aż 6 części, nie pamiętam kiedy to przeczytałem, wszystko było dla mnie jedną spójną niesamowitą całością
Największym minusem tej serii są jej okładki...

22 marca 2014

Sherlock BBC

   Nie ma osoby, któraby nie znała tego imienia. Kiedy wymówić je wraz z nazwiskiem "Holmes", nie mamy najmniejszych wątpliwości - tu chodzi o najsłynniejszego detektywa na świecie. Jednak co by się stało, jeśli byśmy przenieśli go do czasów współczesnych? Zapewniam was, takiej ekranizacji przygód detektywa jeszcze nie widzieliście...
   Dostajemy cztery postacie: wysoko funkcyjnego socjopatę z zespołem aspergera, weterana wojennego z Afganistanu z zaburzeniami, spowodowanymi traumą po wojnie, Szarą eminencję, który rządzi WB zza pleców Królowej i Psychopatę z obsesją na punkcie tego pierwszego. Tak, to są właśnie nasi główni bohaterowie, Sherlock, John, Mycroft i Moriarty. Oczywiście, pierwszego poznamy Johna Watsona (Martin Freeman, czyli Bilbo Baggins z "Hobbita" :P). Gościu chodzi na terapię do psychologa, unika starych znajomych i ogólnie rzecz biorąc, ma problem z ludźmi. Wspomniałam też o tym, że szuka nowego miesca do zamieszkania, najlepiej ze współlokatorem? Jak to często bywa, jego stary przyjaciel zaprowadza go do osoby, borykającej się z tym samym problemem, tzn szuka współlokatora. Oczywiście, tą osobą okazuje sie Sherlock (Benedict Cumberbatch, też "grał" w "Hobbicie", był Smaugiem i Nekromantą). Bardzo podobają mi się kreacje aktorskie. Jedyny na świecie detektyw doradczy jest wiarygodny, mimo całego swojego ekscentryzmu i prawdopodobnych zaburzeń. Pan Benedict ma już doświadczenie w graniu geniuszy (np. w filmie "Hawking") i innych dziwnych osób. Stworzył on dynamiczną postać, którą kupujemy od razu. I co z tego, że to nie jest do końca taki Sherlock, jak u sir Arthura? I tak go wszyscy kochamy.
   Następną fajną rzeczą, było to, że wszystkie odcinki nawiązują luźno do opowiadań, jednak nie są ich dokładną kopią (dajmy na to "studium w różu". Nie przypomina wam to czegoś?). Jeśli czytałeś, wiesz czego się spodziewać, ale nie raz znajdzie się coś, co cię zaskoczy. Podobał mi się także niewybredny humor ("Anderson, nie odzywaj się. Obniżasz IQ całej ulicy."). Bywały momenty, kiedy turlałam sie ze śmiechu :D
Smuci mnie jednak, że w trzecim sezonie Sherly stał się bardziej ludzki...
   Cóż, to chyba wszystko, co mam do powiedzenia. Albo i nie. Zgadnijcie, co jest naczelnym pairingiem w serii? JohnLock. Dziękuję, dobranoc xD

 

 

 

 
("You must see me in a crown..." :P)


( w sumie, to JimLock też jest popularny...)


Jak dla mnie 10/10. Benedict jest taki przystojny... <Fangirling mode: ON>

Jeszcze dam swoje ulubione fanarty z tej serii, nie mogę się powstrzymać... 



12 marca 2014

"72 godziny" - czyli polskie tłumaczenie z "3 Days to kill"

Na film poszedłem bez większego entuzjazmu, w ramach chęci spędzenia jakoś czasu ze znajomymi. Koniec końców byłem bardzo miło zaskoczony.
Nie chcę opisywać jego fabuły, bo ta nie zasługuje na jakieś specjalne wspomnienie. Jest prosta i przejrzysta, co jednak w tego typu filmach jest olbrzymim plusem. Skupię się na czymś innym ;)
Według mnie, mamy tu naprawdę wyborne połączenie komedii, kina akcji oraz troszeczkę czarnego humoru.
Nie znajdziesz tu jakiś wielkich, światowych intryg z którymi bohater będzie się zmierzał, walcząc do ostatniej sceny, gdzie na pół sekundy przed  końcem odliczania ( jakieś bomby na przykład :P )  ratuje on świat (aż ziewam z nadmiaru emocji i niespotykania w współczesnym kinie), mamy tutaj przedstawioną historię dość prostą, powiedziałbym nawet, możliwą do odtworzenia w realnym świecie, co w dzisiejszych filmach zdarza się naprawdę rzadko. Dzięki temu mamy wrażenie że film jest realny i przejrzysty, a przy tym naprawdę zabawny.
Żarty są zarówno sytuacyjne jak i typowo tekstowe, nie ma czegoś co nas po chwili nudzi, a ewentualny humor wynikający z kawału, który się powtarza, rozwesela całą salę.
Ciężko mi napisać coś więcej o tym filmie. Do głowy przychodzi mi jeszcze polecenie go z całego serca na wypad ze znajomymi, lub miłe spędzenie wieczora.
Oceniam 7/10,
Czemu nie maksymalna ocena? Bo nie jest to jednak kino górnolotne, tylko przyjemne dla oka i idealne do relaksu ;)







Faktycznie czymś co rzuca na kolana jest tłumaczenie tytułu
Tłumacze do boju ! 

Betowała Zuzia-chan

27 lutego 2014

Pianista

http://lisafordblog.com/wp-content/uploads/2013/01/the-pianist-2.jpg

 Film obejrzałam zupełnie przypadkiem. Po prostu namówiły mnie przyjaciółki.
 "Pianista" jest całkiem znanym tytułem reżysera Romana Polańskiego. Generalnie mówi się, że opowiada on o Żydzie, którego ukrywa Niemiec podczas okupacji Warszawy. Jednak, zanim mężczyźni się spotkali film ukazuje walkę o życie, realia II wojny światowej, cierpienia, ucieczki i przede wszystkim nadzieję. Czasami wzruszający, łapiący za serce, zmuszający do refleksji.
 Szczerze? Spodziewałam się, że film będzie mocniejszy. Dlatego może go unikałam. Nie lubię, kiedy film siada mi na psychice. Jednak ten... Albo może to ja dorosłam do takich scen jak strzał w głowę. Oczywistą oczywistością jest, że w filmie zawarte są sceny brutalne, trudno o coś innego przy takiej tematyce.
 Muzyka, jak można się domyślić po tytule, stanowi ważną część filmu. I idealnie jest do niego dopasowana. Co do odwzorowania Warszawy tu się niestety nie wypowiem, ale dla przeciętnego widza (czyli mnie w tym przypadku) nie widać jakiś wielkich wpadek. Oczywiście jedną z najbardziej poruszających scen jest widok stolicy tuż po powstaniu warszawskim.
 Trudno mi mówić o tym filmie, być może przez moje uprzedzenia. Przy niektórych scenach drżałam, przy innych kipiałam z nienawiści, a przy jeszcze innych uśmiechałam się wesoło do ekranu. Myślę, że 9/10 jest w porządku oceną. Jeśli kiedyś jeszcze obejrzę film o podobnych czasach, w podobnym klimacie, może ta ocena się zmieni ;)
Polecam również zerknąć, jak wiele nagród zdobył film .

UWAGA SPOJLER - aczkolwiek.... czy ja wiem ;) Jeśli ktoś się interesuje historią to i tak wie, jak film się kończy ^^
 Główny bohater -Władysław Szpilman - spokojnie dożył wojny i zmarł w 2000 roku. Dwa lata później powstał film.





Ugh... Nie wiem, o co chodzi, ale strasznie ciężko dzisiaj wrzucało mi się obrazki...