8 października 2013

Rafael Bielecki - Pół roku bez wyroku

   Tak patrze na te moje recenzje, a tu same dramaty i melodramaty o gejach, horrory, kryminały, okultyzmy, hakerzy i demony... A może by tak coś wesołego? No i znalazłam! Parodia, pastisz i to w dodatku Harrego Pottera! Czysty absurd! No i znowu o gejach! czyż nie ma lepszego połączenia?
   Żeby móc wczuć się w tę jakże skomplikowaną historię, trzeba mieć jakiekolwiek pojęcie o Rowlingowskim Świecie czarodziei. No bo jak skojarzyć zmienione nazwiska, np. Dunbelbore, Mafroy albo Lupsin, nie znając ich oryginalnych odpowiedników? Skąd mam niby wiedzieć co to galeplony, eliksir martwej śmierci, albo to całe kwiczenie? Zatem, pierwsze wymaganie: podstawowa wiedza o serii o Harrym Potterze. Drugim warunkiem są mocne nerwy i poczucie humory, bo fabuła i język są nieco... *ekhm* oryginalne... Spełniasz oba warunki? Zatem zaczynamy zabawę...
   Wyobraź sobie typowego polskiego szesnastolatka z nieco zrytą psychiką, barwnym słownictwem, mentalnością Jasia Fasoli i zerowym instynktem zachowawczym tudzież przetrwania. Wspomniałam, że jest tyczkowatym brunetem z nieposkromioną fryzurą i zielonymi oczyma? Już tylko blizny na czole brakuje... Poznajcie Rafaela Bieleckiego! Chłopaka, którego się kocha, albo nienawidzi, wedle gustu. Teraz zastanówcie się, co by się stało, gdyby takiego frajera wysłać do szkoły magii i czarodziejstwa... Tak, Armagedon (przez duże "A"!) to mało powiedziane i może na początku naprawdę jest źle, ale później może być tylko lepiej, prawda?
   Bielecki w Hogparcie nie tylko zgłębia tajemnice magii, machając jakimś badylem, ale także zdobywa nowe *ekhm* przyjaźnie. Na pewno istotnym elementem życia są jego współlokatorzy, mianowicie Regulux Brack, Severyn Snake i (co najważniejsze) Lucjusz Mafroy, oraz piękne, aczkolwiek nieco straszne, bliźniaczki Anika i Sylwita Darckmond. Oczywiście nie może też zabraknąć wrogów "cudownej" paczki, toteż na scenę wchodzą Janes Pozzer i Seriusz Brack, zwany także Brackiem Juniorem. Chociaż nic nie jest w tej książce/ tym ficu (Mam nadzieję, że nie muszę wyjaśniać, co to jest FanFiction?) jednoznaczne. W każdej chwili twoja niańka alias blond Chuck Norris alias twój przyjaciel może się zmienić w kogoś więcej... (Bielecki, ty cioto, nawet o tym nie myśl)
   Nie da się tutaj przebrnąć przez choćby jedno zdanie nie wybuchając śmiechem, albo nie ucząc się nowych przekleństw (nie tylko po łacinie!). Absurd na absurdzie absurdem pogania, co nie znaczy, że fabuła jest źle poprowadzona. Całość to absolutny majstersztyk i tylko czekać literackiego nobla. Teraz zapytacie, któż to napisał to dzieło? Odpowiedzialna za moją rozwaloną do szczętu psychikę (ze śmiechu?) jest Pani Anika Stasińska. Na początku opowieść o panu Rafaelu była w formie ff, tworzona w dość dużym przedziale czasowym (pięć lat) na pewnym blogu. Niedawno zainteresowało się nim Kotori (wydawnictwo, które się specjalizuje w historiach o homoseksualiźmie) i wydało na papierze. Jak to się skończyło? Odpowiedzcie sobie sami, bo ja czekam na drugą część.

A tutaj jak opisuje Rafaela sama autorka: 
"Ano ja. Mam szesnaście lat i chęć znalezienia się gdzieś, gdzie ludzi nie ma wcale, a szkoły to egzotyka. Traf do liceum, człowieku i przeżyj - powodzenia!Ja miałem pecha i nie trafiłem tam gdzie powinienem. Hogwart otworzył dla mnie swoje podwoje i zamknął w sobie jak więzienie - po prostu zajebioza. Na dodatek ciągle odkrywam w sobie nowe pokłady orientacji seksualnej, tak więc mimo tego iż spacerniak nie jest najprzyjemniejszym miejscem, jakoś udaje mi się fukcjonować i nie zostać kajdaniarzem..." 

Daję wam jeszcze link do internetowej wersji ( A co! Znajcie moją łaskawość) 
Chociaż i tak zachęcam do zakupu papierowej... w sumie, jak przeczytacie. to i tak kupicie...

 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz