31 sierpnia 2014

"Sklep dla samobójców"

Francuski film z roku 2012, więc może trochę nie na czasie, ale jakoś nie udało mi się zebrać w sobie, kiedy ten film był w kinach, ale ostatnio go jakoś obejrzałem, i mam bardzo..... Mieszane uczucia.


Pod względem graficznym, nie mam się, do czego przyczepić. Kreska bardzo ciekawa, oddaje klimat, nie widziałem też jakiś "błędów" animacji, wszystko było klarowne i ciekawe dla oka.

Muzyka dobra, piosenki nie były złe, ale też jakoś niespecjalnie przykuwały uwagę, często piosenki w bajkach są przyjemne dla ucha, i nie są pchane na siłę (Czołowy przykład), ale mam wrażenie, że tutaj są czasami zupełnie niepotrzebne, może to przez tłumaczenie, osobiście zdaje mi się, że przetłumaczyć piosenkę z języka Francuskiego na Polski, i żeby to jeszcze jakoś brzmiało.
I właśnie, tłumaczenie.
O ile sama akcja, dialogi są zrozumiałe, to piosenki według mnie to mała porażka, danie czasem słów typu "everybody" czy np "Czy coś tam coś tam" w tekst piosenki, brzmi tragicznie i bardzo się rzuca na ucho
Kreacja postaci jest dobra, postacie mają dosyć oczywiste, ale różnorodne osobowości czy charaktery, oraz co bardzo ciekawe, dojrzewają lub się zmieniają podczas filmu, na wskutek przebiegu akcji.

Jednak mam wrażenie, że ktoś miał świetny pomysł na film, ale nie koniecznie na zakończenie, czy samą akcje, oczywiście, rozumiem trend na Hapy Endy, ale w tym filmie według mnie powinno być, choć trochę mroczniej tuż przed napisami końcowymi.
Wiem, że tak mamy pokazane, że nie można popełniać samobójstw (z czym się zupełnie zgadzam), ale jest to tak słodkie i cukierkowe na końcu, że aż smutno się robi, i nie daje nam to żadnej prawie refleksji.
Natomiast Gdyby stało się coś mocniejszego (może mało bajkowe, ale w tej produkcji mało mamy z typowych bajek)  tak jak jest to w "Sali samobójców" lepiej pokazywałoby to ten problem.












Piosenka całkiem nieźle oddaje klimat filmu, ale sama w sobie nie powala na kolana


OGŁOSZENIA!
 Carpediem, na razie robi sobie przerwę od dodawania postów, trochę mnie to smuci, ale jakoś dam sobie radę, nie mam za bardzo wyboru ;)

19 sierpnia 2014

"LUCY"



Film, który według mnie został skrzywdzony przez trailery, ponieważ w tym jednak niesamowitym filmie akcji, pełnym przemocy i efektownego wyrzynania się, jest coś, co według mnie skupia uwagę widza na czymś więcej niż ładna aktorka, która macha bronią i robi niesamowite rzeczy za pomocą swojego umysłu.

Cała akcja filmu dość szybko się wyjaśnia, więc nawet nie ma, czego tutaj spoilerować, na całe szczęście, ponieważ nie lubię tego robić ^^
Nasza tytułowa Lucy jest dziewczyną, która poprzez poznanie nie odpowiedniego faceta, zostaje wrobiona w przymusowy handel narkotyków, jednak nie jakieś tam marihuany, tylko nowego typu narkotyków, CPH4.
W filmie mowa, że matka wytwarza tę, niesamowicie silną substancje, aby nadać dziecku energię kinetyczną do zrastania się kości, cały czas sprawdzam czy jest to prawda, jak tylko się tego dowiem, odnowie ten post.

Narkotyk na wskutek  uszkodzenia opakowania, w olbrzymiej ilości dostaje się do ciała Lucy, co, jakby to trafnie ująć, podkręca jej mózg na wyższe obroty, i sprawia, że zaczyna ona w coraz większym stopniu wykorzystywać swój umysł (aż dochodzi do niesamowitych 100 procent)

Nie chcę się wypowiadać na temat prawdziwości tego, co się by naprawdę działo gdybyśmy wykorzystywali nasz mózg w ilości większej niż 10%, ponoć delfiny wykorzystują ok 20% i dzięki temu są w stanie wykorzystywać swój sonar, czyli echolokacje (to również sprawdzę)

Czy jest to prawda czy nie, film faje dużą dawkę efektów graficznych, które według mnie przyciągają bardziej nie samą, jakością (która jest oczywiście niesamowita) a pomysłem, co można zrobić, lub co się może dziać, przy takich obrotach umysłu.


W filmie bardzo, ale to bardzo podoba mi się ścieżka dźwiękowa, fajne dialogi, pomysłowe i nie tuzinkowe animacje, po prostu piękne i wciągające zakończenie, oraz ten taki trochę smutny, ale jakże prawdziwy wniosek, że jednak nasze życie, jako człowieka jak i całej ziemi, jest dość.... Nie tyle bez sensu, co nie ma wyższego celu, dla jednych jest to depresyjne czy nawet nie ludzkie, zgadam się z tym, ale też według mnie w tym samym czasie uderzająco prawdziwe (nadal zachęcam do czerpania radości z życia, bo nawet, jeżeli nie ma ono sensu to, co z tego? Dla nas ten okruszek wszechświata, który nazywamy ziemią, czy też naszym życiem, jest po prostu wszystkim, a wszystko zależy od punktu widzenia;))

Tym filozoficznym akcentem kończymy
Ocena 9/10 - film nagle mi się skończył, co wywołało mój głęboki smutek :<

Niestety nie dam żadnego traileru, bo według mnie nie warto

Ale łapcie obrazki i muzyczkę, która w filmie brzmi lepiej niż tak tutaj na YT X)






Lucy (2014)



A no tak !

Zapraszam was na mój kanał na YT WPinglach.Tv
Komentujcie
Dawajcie suba
I cierpliwie czekajcie proszę na następny filmik, ponieważ mam nadludzkie problemy z programem do montowania, ale naprawię to najszybciej jak się da :)



7 sierpnia 2014

PAMIĘTNIK KSIĘŻNICZKI

http://th.interia.pl/51,b5e1f56e54688361/pk.jpg
 Ogólnie na wstępie powiem, że siostra zmusiła mnie do czytania tej książki, bo nie było prądu >D
 Mia, dziewczyna z Nowego Jorku dowiaduje się, że jej ojciec, ważny polityk małego europejskiego państwa - Geniowi jest tak naprawdę... księciem! Ze względu, że zachorował na raka jąder nie może mieć już więcej dzieci i jego nieślubna córka jest jedyną następczynią tronu. Mia musi nauczyć się pogodzić życie zwykłej uczennicy, k
tóra prawie nie zdaje z algebry i obowiązków wobec państwa. Seria ma 14 (!) części. Ja jestem dopiero na części 4, idzie mi strasznie wolno, no bo to nie jest książka dla mnie.
 Już tłumaczę dlaczego. Nie lubię książek, w których czternastolatki mają głębokie przemyślenia na temat życia, miłości, już są zakochane na zabój. no nie i koniec! Czternastoletnia dziewczyna nic nie wie jeszcze o życiu, dlatego unikam książek z bohaterkami w tym wieku, kiedy uważają się za wielce dorosłe.
 Poza tym jeszcze chyba nigdy nie czytałam książki, w której byłoby tylu irtujacych bohaterów. Najbardziej wkurzają mnie Grandmère, która tyra Mię tak, że aż mi chce się płakać i Lilly, która jest chyba najgorszą przyjaciółka jaką widziałam. Głowna bohaterka też mnie czasami denerwuje, bo podejmuje tak debilne decyzje, jeszcze starając się to "mądrze" uzasadnić.
 Na okładce napisali, ze ta serio to Harry Potter dla dziewczyn. W takim razie ja jestem chłopcem.
 Ale z drugiej strony są też fajne wątki, ciekawe postacie. Bardzo go gustu przypadł mi Michael, ale mam przed sobą jeszcze kupę części, za które nawet nie wiem, czy się wezmę, więc nie mówię, że to mój idol.
 Mogę ocenić książkę na 5-6/10. Za pewne myślicie, że jestem niespełna rozumu, przed chwila ją zjechałam. Ale książkę czyta się szybko i osoba młodszym naprawdę się podoba. Nie polecam dla starszych nastolatek.
 Na podstawie książki jest film, ale podobno więcej w nim zaprzeczeń niż podobieństwa. Pierwszym z nich jest fakt, że Mia nie znała swojego ojca i po jego śmierci dowiedziała się, ze jest księżniczką. ta informacja skutecznie mnie odstraszyła od oglądania ;)