AmbaSSada.
Komedia o Hitlerze?
Why not?
Cudem się o filmie dowiedziałam. Serio, nie spodziewałam się, że będzie tak słabo reklamowany. Z jednej stronie to rozumiem - wywieszenie wielkiej swastyki w centrum nie koniecznie mogłoby być pochwalone.
Mela i Przemek wprowadzają się do Warszawy, by zająć się mieszkaniem wuja mężczyzny (oraz jego kotem), do budynku, który przed '39 był ambasadą III Rzeszy. Już od samego początku jest z nim coś nie tak. Ponadto Przemek jest w trakcie pisania książki o sobowtórze Hitlera. W niedługim czasie para przenosi się w czasie, kilka dni przed pierwszym września. Poznaje dziadka Przemka, Antona, który pracując dla Rzeszy stara się im wykraść Enigmę. Kiedy Mela wpada w ręce Ribbentropa, mężczyzna zaskoczony jej znajomością planów wojny sprowadza do ambasady samego Hitlera.
I okazuje się, że jest to niesamowicie śmieszne.
W filmie możemy spotkać samego Führera i całą jego świtę oraz nawet sobowtóra Hitlera - Lepke'a. Nie pogardzono również wątkiem miłosnym (swoją drogą nawet całkiem skomplikowanym) czy poruszenia kwestii patriotyzmu. W filmie nie bano się zniszczenia naszego porządku świata i stworzenia zupełnie nowej europejskiej historii. Komedia może się wydawać dla niektórych czasami ciężka (jeśli nie wyjdziemy z założenia, że jej główny wątek nie jest ciężki) ale jednak rozkłada na łopatki. Dużym plusem też są historyczne stroje (ah, te mundury ♥) i sprzęty. Generalnie wszystko ładnie opakowane, a i zawartość nie rozczarowuję.
Ale, ale! Myślę, że pójście na komedię, nie wiedząc o co w ogóle chodzi w II wojnie światowej (głęboko wierzę, że nie ma takich Polaków!) jest trochę bez sensu. Warto dowiedzieć się co nieco, by nadążać za akcją chociaż odrobinę. Aczkolwiek film jest bardzo przejrzysty, i znalazłam tylko kilka momentów, kiedy widz mógłby się zastanawiać, o co chodzi.
Podsumowując daję 10(0000000000000000000)/10. Za humor, za kawałek historii, za niebanalne zakończenie. I oczywiście za kota!
A ze względu, że film był naprawdę dość słabo reklamowany wrzucam zwiastun.